Close

15 października 2016

Być w formie. Zadbać o siebie nie tylko dla dzieci

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Od zawsze byłam gruba. No może jako niemowlę byłam w normie, ale nie wyrosłam z dziecięcego tłuszczyku. Wręcz przeciwnie z czasem było mnie coraz więcej. Od kiedy zaczęło mi to przeszkadzać? Chyba od momentu kiedy zorientować się, że jestem inna. To znaczy od kiedy pierwszy raz usłyszałam, że inne dziecko nazwało mnie „grubaską” – było to w podstawówce. Oczywiście przeszłam różne diety, jako nastolatka ćwiczyłam w „Klubie Kwadransowych Grubasów” (ktoś jeszcze pamięta, że coś takiego było?). Bardziej niż przezwiska przeszkadzało mi, że nie mogłam założyć tego co koleżanki, że z każdych zakupów wracałam z płaczem. Moja mama była gotowa zapłacić każde pieniądze, żebym tylko coś wybrała. A w moim rozmiarze można było kupić albo dresy albo coś dla starszych pań. Najbardziej chyba jednak przeszkadzało mi, że nie jestem tak sprawna jak rówieśnicy. Miałam kłopoty ze stawami, nie mogłam jeździć na łyżwach czy rolkach, z czasem również na nartach. Nie biegałam na dłuższych dystansach, szybko się męczyłam. Na pierwszych wdówkach harcerskich było mi tak ciężko, że szłam i płakałam.

Z czasem zaczęłam sobie radzić. Miałam w podstawówce cudowną panią od WF-u, która wymagała ode mnie abym dała z siebie jak najwięcej, ale nie porównywała z innymi. W szkole średniej miałam po prostu zwolnienie. Nauczyłam się chodzić… na wędrówkach i pomimo, że było trudno pokochałam zwłaszcza te górskie i po Puszczy Białowieskiej.

Co jakiś czas próbowałam się odchudzać, ale kończyło się na jo-jo. I to pomimo rezygnacji ze słodyczy, smażonych rzeczy i chodzenia trzy razy w tygodniu na basen. Moje zdrowie znacznie się pogorszyło, zwłaszcza kiedy zaczęłam zbliżać się do 30-tki. Kiedy 3 i pół roku temu trzech lekarzy powiedziało, że za kilka lat grożą mi leki na ciśnienie, cukrzycę i stabilizatory na stawy… sięgnęłam dna. Byłam sama, gruba i tylko… no właśnie tylko co?

Postanowiłam sobie pomóc. Dzięki koleżance znalazłam dietetyczkę, zapisałam się na kurs zdrowego odżywiania. To zmotywowało mnie do zmian w życiu. Wyznaczyłam sobie cel, dostałam dużo wiedzy, miałam wsparcie. Dzięki ruchowi i zdrowemu, mądremu odżywianiu w ciągu kursowych trzech miesięcy schudłam 13 kg (efekt na zdjęciu), a przez kolejne pół roku w sumie 27 kg. Ale nie to było najważniejsze. Dzięki zdrowemu odżywianiu moje ciało odzyskało wigor, nie potrzebowałam już drzemek w ciągu dnia, głowa mnie nie bolała, kwitłam. I jakoś tak życie, które do tej pory było intensywne ale czegoś w nim brakowało zaczęło się układać. Poznałam mego męża, trafiłam na pierwsze zajęcia dotyczące coachingu, odnalazłam mentora, który pomógł mi uporządkować życie zawodowe. Nagle wszystko zaczęło się układać, bo zadałam o moje ciało. O wszystkie jego aspekty, wszystkie mięśnie się wzmocniły. A jednym z nich jest też mózg 🙂

Ciąża, a zwłaszcza przedwczesny poród Marianki sprawiły, że moje ciało znowu nie jest takie jakie powinno być. Prawdziwa Sylwia siedzi gdzieś w środku. I teraz kiedy już nasze życie troszeczkę się unormowało postanowiłam znowu zadbać o swoją formę. Nie tylko dla siebie. Wiem, że jeśli moje ciała będzie bardziej sprawne łatwiej mi będzie się zająć Mania. Zwłaszcza kiedy zacznie raczkować i chodzić. Kiedy moje mięśnie będą mocniejsze łatwiej będzie mi ją nosić. Kiedy mój mózg będzie odpowiednio nawodniony i dotleniony łatwiej mi będzie sprostać jej potrzebom intelektualnym i łatwiej mi będzie poradzić sobie z tymi gorszymi dniami.

Wróciłam na basen, porządkuje swoje zwyczaje żywieniowe… Bo chcę być zdrowa dla Marianki, chcę dożyć jej dorosłości. Nie chcę być schorowaną mamą, którą będzie musiała się zajmować już jako nastolatka. Chcę za jakiś czas znowu spróbować zajść w ciążę. Chcę być zdrowa dla mojej rodziny. Ale nie zrobię tego bez dbania o siebie. Muszę zawalczyć o swoją formę, żeby pokazać Mariance cały piękny świat. Wyprawić się wspólnie na górski szlak, przewędrować Puszczę Białowieską, popływać w morzu, pokazać lasy, pola, jeziora czy odwiedzić Jej ciocię na Costa Brava.

Mamusie i tatusiowie dbajmy o siebie dla swoich dzieci, abyśmy mogli je wychować, cieszyć się ich szczęściem, wspierać przy niepowodzeniach i dożyć ich dorosłości. A dzieciaki obserwując nas też chętnie będą żyć zdrowo i z radością. A raz na jakiś czas pozwólmy sobie na małe grzeszki jak lody czy pizza (może własnej wspólnej roboty) aby życie było jeszcze przyjemniejsze 🙂

2 Comments on “Być w formie. Zadbać o siebie nie tylko dla dzieci

Agnieszka Czekaj
15 października 2016 at 21:09

cudne słowa. Sama nie na widzę swojego ciała po 2 porodach i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Co udało mi się schudnąć to zaraz wraca 🙁 chyba potrzebuję pomocy ale gdzie i jak się do tego zabrać nie wiem.

Odpowiedz
Sylwia Wesołowska
17 października 2016 at 20:05

Ja z całą odpowiedzialnością mogę polecić Poradnię Odchudzania i Odżywiania, dostałam tam wiedzę, wsparcie i udało mi się. Zresztą nie tylko mi, wielu moim znajomym, którym poleciłam Poradnię. Dzięki temu co tam “dostała” wiem, że teraz też mi sie uda 🙂

Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *