Między dżemem a smoczkiem
Dzisiejszy dzień upłynął mi pod znakiem wielozadaniowości. Przez wiele lat zarówno pracy zawodowej jak i harcerskiej wykonywałam kilka rzeczy jednocześnie. Taka była potrzeba i do tego się przyzwyczaiłam. Jednocześnie realizowałam zawsze kilka projektów, pisałam, przygotowywałam, podsumowywałam. Takie życie. Wszystko na najwyższych obrotach. Zmieniło się to trochę jak zaszłam w ciążę, a zupełnie kiedy urodziła się Marianka.
Dziś postanowiłam sprawdzić moją multizadaniowość w życiu rodzicielskim. Postawiłam sobie za zadanie przygotowania dżemów truskawkowych. Było to o tyle ciekawe, że rozpoczęłam ich przygotowanie będąc sama w domu, kiedy Marianka nie spała. Do tej pory starałam się w momentach kiedy nie śpi skupiać się, jeśli test tak możliwość, na Niej. Cały czas jeszcze pracujemy nad więzią i poczuciem bezpieczeństwa. A dziś… no cóż… truskawki nie mogą czekać… Przyznam szczerze dżem truskawkowy robiłam po raz pierwszy i chyba wyszedł niezły – może ciut za słodki. Czy zabawianie Marianki (w tym podawanie jej smoczka) i krojenie truskawek były trudne? Powiem szczerze… nie. Czy w tym czasie robiłam jeszcze listę zakupów dla męża? Tak
Ja wykorzystałam (zresztą nie tylko dziś) swoje doświadczenie zawodowo – harcerskie w życiu domowym. Ale to też nasunęło mi myśl, że rodzice tak naprawdę od zawsze byli i są wielozadaniowi. Muszą przecież ogarnąć tyle rzeczy na raz i choć czasem coś, gdzieś umknie, w znakomitej większości radzą sobie całkiem nieźle. Dlatego zgadzam się ze zdaniem, że rodzić ma szansę być bardzo dobrym pracownikiem, potrafiącym zaplanować sobie pracę, która wymaga wielu zadań. Pracodawcy często o tym myślą w zupełnie innych kategoriach. Jeśli ktoś ma dzieci, to będą one chorowały, itp. A tak naprawdę to powinni myśleć, że jeśli ktoś ma dzieci potrafi ogarnąć wiele spraw jednocześnie. Zawsze podziwiałam moją koleżankę z pracy, która mając dwójkę dzieci, męża na delegacjach, przygotowania do zajęć w przedszkolu, a zawsze wiedział co i kiedy ma zrobić oraz znajduje czas dla siebie. I nigdy nie narzekała. Dzisiejsi rodzice to mistrzowie planowania i realizacji planu. Może tylko czasami brak w tym planie miejsca na spontaniczną przyjemność i odrobinę szaleństwa 🙂
Ja coraz odważniej zaczynam ufać, że z Manią jest już ok i zostawienie jej samej w pokoju – w łóżeczku jest bezpieczne. Dla mnie normalne jest to, że jednocześnie robię pranie, sprzątam, planuje zakupy, przygotowuje pranie. A teraz to wszystko chce łączyć z opieką nad Marianką i brakiem strachu o Nią. Bo od wielu tygodni oddycha samodzielnie i tak już będzie… Choć czasami jeszcze sprawdzam czy Jej klatka się rusza i pewnie jeszcze jakiś czas to będę robiła. A jak będzie starsza to posmakuje mojego dżemu 🙂