Close

24 marca 2017

Nie będę siedziała i płakała

siedziec-i-plakac

Wiele osób dziwi się, że tak dobrze poradziłam sobie z przedwczesnym porodem, pierwszymi ponad 4 miesiącami życia Marianki spędzonymi w szpitalu, wizytami u nastu specjalistów, ciągłymi rehabilitacjami czy codziennymi ćwiczeniami terapeutycznymi w domu. A ja im odpowiadam „A jak mam się zachowywać ?” Mam siedzieć i płakać? To by nie było dziwne? Wtedy byłabym normalna?

W życiu spotykają nas najróżniejsze trudności i przeciwności losu. To jak sobie z nimi radzimy wynika z wielu rzeczy. Choćby naszego charakteru, ale też w dużej mierze z tego jak nauczyliśmy sobie z trudnościami radzić w dzieciństwie. Są sytuacje, które będą dla nas ważne mniej lub bardziej. O jedne z nich będziemy walczyć, a inne sobie odpuścimy. Czasami przecież nie warto się kopać z koniem. Ale to wszystko przychodzi z czasem, doświadczeniem i mądrością. A do tego wszystkiego jeszcze trzeba dorzucić nasze emocje i jak potrafimy sobie z nimi poradzić. Czy jesteśmy je w stanie opanować czy też biorą nad nami górę. To wszystko nie jest łatwe. A może właśnie jest?

Istnieje wiele sposobów na radzenie sobie z trudnymi życiowymi sytuacjami. I każdy ma jakiś sposób. Nawet jeśli nie jest tego świadomy. I ten właśnie sposób radzenia sobie z trudnymi sytuacjami jest pierwszym jaki widzą nasze dzieci. Czy one też będą tak postępowały? Nie koniecznie i nie wszystkie. Jest jednak szansa, że jeżeli nie poznają innych sposobów radzenia sobie z trudnymi sytuacjami – zachowają się tak jak my. A jeśli nawet nie pójdą w nasze ślady – to wpłynie to na ich spojrzenie na nas.

Warto jest się więc zastanowić nad sobą i swoim postępowaniem. Co robimy kiedy spotyka nas coś niemiłego, trudnego bądź przygnębiającego? Załamujemy się, walczymy, potrzebujemy czasu, jesteśmy zdezorientowani, rozczulamy się nad sobą… Myśleliście kiedyś o tym? Jak nas wtedy widzą nasze dzieci? Jak nas oceniają? Czy dajemy im poczucie bezpieczeństwa? Co pokazujemy swoim zachowaniem?

Ja miałam to szczęście, że odkąd pamiętam zawsze w sytuacjach kryzysowych działałam. To działanie dawało mi poczucie, że nie stoją bezczynnie z założonymi rękami. Dawało mi poczucie sprawstwa. Pozwalało zająć głowę i robić coś aby sytuacja była lepsza. Zadanie, zadanie… działanie… To mój sposób na trudne sytuacje. Czy jest najlepszy? Z pewnością nie. Ale dla mnie dobry. Muszę tylko pamiętać, aby w tych zadaniach nie zgubić swoich emocji i uczuć. Pamiętać, że one też mają swój czas i miejsce… aby nie zwariować. Mam nadzieję, że Marianka będzie zawsze widziała mamę zwartą i gotową do mierzenie się ze wszystkimi trudnościami. Mamę, która pokaże, że warto walczyć o siebie, bliskich i to co dla nas ważne. Chciałabym w Jej oczach być osobą, która się nie załamuje tylko próbuje zmieniać świat. Czy mi się to uda? Nie wiem. Ważne, że jestem świadoma swoich wad i zalet. Czy nie mam chwil załamania? Oczywiście, że tak, ale wiem, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. A reszta zależy od Mani.

Mam nadzieję, że każdy z Was jest zadowolony z tego jak radzi sobie z trudnymi sytuacjami oraz tym w jaki sposób postrzegają go wtedy dzieci. Jeżeli nie… to zawsze można to zmienić. Nie jest to łatwe, ale warto. Bo to miłe uczucie czuć się dobrze z samym sobą i tym jak nas postrzegają dzieci.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *