Pierwsza łyżeczka
Już od kilku tygodni przybieraliśmy się do konfrontacji ze stałymi pokarmami. Pierwsze weekendowe próby z gotowaną marchewką były raczej nieudane. Długie przygotowania… i marny efekt. Więcej było naszego gotowania niż Marianki jedzenie. Największa trudnością nie było przełykanie ale raczej kontakt z łyżeczką. Bo przecież z butelki je się inaczej, wystarczy zassać i leci, szybko napełnia się brzuch. A tu coś wkładają do buzi, dziwne to i jeszcze jedzenie nie leci jak się possa tylko zlatuje samo na język 🙁
Na chwilę odpuściliśmy i w ostatni weekend spróbowaliśmy z jedzeniem ze słoiczka. Zawsze chciałam karmić Manię swoimi wyrobami, ale tyle było z tym nerwów, że i na Nią też to wypływało. Postanowiliśmy, że do póki nie będą to posiłki większe niż łyżka stołowa będziemy korzystać z gotowców. Czasami potrzeba zrewidować swoje postanowienia dla dobra dziecka i własnych nerwów. Teraz na spokojnie mogliśmy podejść do kolejnych prób. I może właśnie dlatego, że byliśmy mniej zestresowani Marianka chyba “załapała”. Pierwszego dnia zjadła równowartość łyżeczki, a trzeciego już dwóch. Przede wszystkim zasmakowała w marchewce i widać była zadowolenie na buzi kiedy przyzwyczajała się do nowego sposobu jedzenie. Nie traktujemy tego jak prawdziwy posiłek lecz bardziej jak trening umiejętności jedzenie łyżeczką. Ale za jakiś czas… kto wie co będzie, Marianka już nie raz nas zaskoczyła.
Ktoś mógłby powiedzieć “Czym się tu tak ekscytować?”. Niby niczym. dziecko, które ma 6,5 miesiąca już powinno jeść stałe pokarmy, ale Marianka ma tyle i nie ma tyle miesięcy. Nie wiedzieliśmy czy już jest gotowa na próby (3 miesiące skorygowane) i czy nie zaczynamy zbyt wcześnie. My tylko spróbowaliśmy, a Mania sama dała nam znak kiedy możemy działać. Właśnie tak jest z dziećmi, że często same dadzą nam znać, że są gotowe na następny krok. Oczywiście zawsze warto próbować i motywować je do nowości i rozwoju, ale nie zmuszać. Pokazać możliwości i dać szansę na podjęcie decyzji. Umożliwić aby instynkt sam zadziałał. Bo czy bym nie chciała aby Marianka przewracała się z pleców na brzuch? Chciałabym. Czy nie czekam aż sama będzie sprawnie sięgała po zabawki? Chciałabym. Ale nie zmuszę Jej do tego, a moje nerwy wcale nie pomogą. A co mogę? Pomagać jej, bawić się z nią, pokazywać jak to zrobić, czekać. I cieszyć się z małych sukcesów, że próbuje się przewracać – choć do jeszcze nie wie do końca jak to zrobić, że już trzyma przez chwilę grzechotkę i sięga do swoich ulubionych przytulanek. Bo tylko Mania i Jej organizm ostateczni zadecydują o postępach, a ja mogę tylko i aż pomóc.
MC
4 sierpnia 2016 at 19:55Dokładnie, nie ma “że powinna jeść bo ma tyle a tyle”. Nasz Krzyś sam nam pokazał, że chce spróbować. Patrzył jak my jemy, otwierał buzię jak widział jedzenia. A teraz gdy właśnie skończył 2 lata? Trzeba się chować z jedzeniem, bo mógłby jeść non stop 😉 I nie spisz się, później będziesz chciała aby trochę mniej/wolniej się ruszała 😉