Przyjęcie pomocy to nie wstyd
Kiedy prawie pięć tygodni temu pierwszy raz pojawiłam się na oddziale u naszej Mani, byłam przerażona, zagubiona i zdezorientowana. Z czasem nauczyłam się wielu rzeczy. Dziś rozpoznaję co oznacza, który dźwięk – czy jest niegroźny czy wręcz przeciwnie, wiem kiedy personel medyczny interweniuje a kiedy pozwala dzieciom samym uporać się z problemem, znam nasze lekarki, pielęgniarki i położne. To daje mi poczucie bezpieczeństwa i pewność, że nasza Mania jest w najlepszych rękach. Jednak najbardziej pomogli mi inni rodzice, którzy byli już ze swoimi dziećmi na oddziale od dłuższego czasu. Największe podziękowania należą się Kasi, która wiele rzeczy mi wyjaśniła, często uspakajała i wspierała, choć ona, je mąż i córeczka również przeżywają trudne chwile.
Wczoraj po 10 dniach naprawdę dobrych nastąpił u naszej córeczki kolejny kryzys, znowu trafiła na respirator. To już trzeci raz… Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale jest to bardzo niekorzystne dla jej płuc, choć konieczne w obecnym momencie. Kiedy weszłam na oddział i zobaczyłam obok naszego inkubatora respirator – choć jeszcze nie podłączony wiedziałam, że nie jest dobrze. Pani doktor tylko potwierdziła moje obawy. Musze przyznać, że bardzo przeżyłam decyzję, że jednak trzeba Manię zaintubować. Telefonicznie wspierał mnie bardzo mąż, ale na miejscu to właśnie wspaniały personel medyczny i inni rodzice dali mi siłę aby pomóc córeczce walczyć. Bo walczyć będziemy nadal…
W mojej pracy często zdarzały się chwilę, kiedy rodzice wychowanków stawali oko w oko z trudnościami, z którymi sami sobie nie potrafili poradzić. Wiem, że najtrudniej jest powiedzieć sobie, nie jest dobrze… i przyjąć oferowaną pomoc. Często problemy z dziećmi, z którymi nie może poradzić sobie rodzic dla specjalisty nie są nie do przejścia. Czasami wystarczy wprowadzić kilka zmian w życiu naszym i naszego dziecka, a sytuacja raz dwa wróci na odpowiedni tor. Innym razem wystarczy porozmawiać z kim kto miał podobne problemy i powie, że da się je pokonać. Bo z doświadczenia wiem, że trudno jest słuchać, że “wszystko będzie dobrze” od kogoś kto nie przeżył podobnych problemów. I to nie zależnie czy dziecko jest malutkie, czy prawie dorosłe. Czy chodzi o problemy zdrowotne, z zachowaniem czy emocjami. Ale również wiem, że łatwiej poradzić sobie ze wszystkimi problemami, kiedy skorzystamy z pomocy którą ktoś nam proponuje, zwłaszcza jeśli są to specjaliści lub rodzice z podobnymi doświadczeniami.
U wcześniaków wszystko zmienia się nawet nie z dnia na dzień ale z godzinę na godzinę. Dlatego wczoraj przyjęłam pomocną dłoń Kasi i innych mam z naszego oddziału, a kilka dni wcześniej “wprowadzałam” nową mamę z życie szpitalne.
Najważniejsze jednak, że taka pomoc daje nam siłę do walki. A ja zamierzam walczyć ile trzeba o życie i zdrowie mojej Mani, bo ona walczy cały czas…