Rozwój dziecka to nie wyścig
Kiedy Mania po raz trzeci trafiła na respirator jakieś 1,5 tygodnia temu byliśmy zrozpaczeni, że się tak bardzo cofnęliśmy i musimy pewne rzeczy przeżywać jeszcze raz. I choć wiedzieliśmy, że tak może być to jednak bolało. Od kilku dni było jednak już znacznie lepiej i modliliśmy się aby córeczka wróciła na “cepap” i mogła uczyć się znowu jak się oddycha. Od przedwczoraj wydawało mi się, że jest już na to gotowa. Lekarze też pomalutku przygotowywali się do tego. No właśnie my czuliśmy, że mała jest na to gotowa, ale ona widocznie nie. Wprawdzie parę razy omal sama się nie rozintubowała, ale nadal była na respiratorze. I na cóż się zdała moja wiedza, że już powinna, przecież wszystko wskazuje na to, że już może? A dziś rano pani doktor przywitała mnie już w drzwiach informacją, że Mania jest na “cepapie” i radzi sobie całkiem nieźle, bo nie potrzebuje wcale aż tak dużo podawanego tlenu. Po prostu była gotowa i daje radę. Być może, że jeśli stałoby się to wczoraj czy przedwczoraj radziłaby sobie znacznie gorzej.
Tak właśnie czasami jest z nami rodzicami. Wiemy, Ze nasze dziecko powinno już coś zrobić, coś potrafić, coś osiągnąć… A ono po prostu czeka na odpowiedni moment. Każde dziecko jest inne, każde rozwija się w sobie tylko znanym tempie. Oczywiście uważam, że warto dziecko zachęcać do nowych wyzwań, wspomagać, pracować z nim. Ale tak naprawdę wszystko bardzo wiele zależy od niego. A już na pewno nie należy porównywać dziecięcego rozwoju do innych. Bo nie tylko możemy nabawić się niepotrzebnych stresów, ale i wpędzić niechcący nasze dzieci w kompleksy. A jak łatwo to zrobić możecie przeczytaj w jednym z wcześniejszych wpisów. (tutaj)
Tak więc wspierajmy nasze dzieci, dopingujmy i pozwólmy im rozwijać się w swoim własnym i unikalnym tempie.