Szufladkowanie… to takie proste
Jak bardzo łatwo przychodzi nam szufladkowanie. Dziewczynki dobrze się uczą, chłopcu łobuzują, szybko biega – będzie sportowcem, ktoś jest niepełnosprawny – nie poradzi sobie sam, 10 punktów w skali Apgar – super, mało punktów – małe szanse na przeżycie… Każdy z nas to robi, bardziej lub mniej świadomie. Ja też… dlatego cieszę się, że ocenę “punktową” mojej Marianki poznałam dopiero kilka dni temu. Inaczej pewnie dużo trudniej byłoby mi przeżyć kilka pierwszych tygodni jej życia, trudniej byłoby mi wierzyć, że przeżyje, trudniej… Ale na szczęście wykazałam się tchórzostwem i nie spytałam lekarzy ile punktów dostała Mania, w ten sposób dałam jej po prostu szansę na życie. Nic nie zakładałam, po prostu starałam się wierzyć, że będzie żyła. Więc kiedy kilka dni temu nadarzyła się okazja dowiedziałam się, że w pierwszej minucie swego życia Marianka dostała 2 punkty w skali Apgar, a po kilku minutach otrzymała ich 5.
Po tych 3 i pół miesiącach wiem, że wstępna ocena jest zawsze wstępną, a nie wyrokiem. Wszystko może się zmienić,a zwłaszcza u dzieci. To dopiero kształtujące się organizmy, osoby które zmieniają się codziennie. Uczą się nowych rzeczy, doskonalą umiejętności, czasami się męczą. Znam historie kiedy dziecko rodziło się o czasie, a okazywało się, że po kilku godzinach pojawiały się problemy z oddychaniem. Ale również takie, kiedy 28 tygodniowa ciążka kończyła się urodzeniem 490 g dziecka, które po 15 tygodniach waży prawie 3 kg i doskonale radzi sobie oddechowo.
Starsze dzieci też tak mają. Uczą się wcześnie lub później mówić, chodzić, czytać czy pisać. Ja sama miałam problemy z nauką czytania (zawłaszcza na głos), a kilka lat później tata nie mógł mnie zagonić spać bo książki pochłaniałam tonami, najchętniej w nocy.
Moim zdaniem każdemu trzeba dać szansę aby osiągnął to na co go stać. Nie wmawiajmy dzieciom, że czegoś nie mogą zrobić, po prostu niech spróbują. A z drugiej strony nie zmuszajmy do robienia czegoś do czego nie mają predyspozycji. Niech każdy znajdzie swój sposób na przeżycie swego życia. Bo kiedy dziecko wpadnie w jakąś szufladkę, zwłaszcza kiedy wpada w nią za sprawą rodzica, to ciężko się z niej wydostać. I choć wiem, że zawsze chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej, to czasem różnie wychodzi.
Dzięki temu, że Marianka nie wpadła w mojej głowie do szufladki “2 – małe szanse na przeżycie” to byłam gotowa na wsparcie Jej w walce o życie. A dziś kiedy patrzę na ożywioną Manię, która wymachuje rączkami, postękuje, uśmiecha się do mnie, czy płacze wiem, że ważne jest to co osiągnęła, a nie jak została oceniona na początku. Bo pokazała, że jest warta więcej niż 2 punkty 😉