Upływ czasu
Dziś w nocy moja córeczka Marianka skończyła 3 miesiące. Jest to o tyle niesamowite, że jeszcze ze 2 – 3 tygodnie powinna siedzieć sobie spokojnie w moim brzuchy. Trzy miesiące… Gdyby ktoś 3 miesiące temu powiedział mi, że Marianka kiedyś będzie sobie tak dobrze radziła i będziemy wyglądać dnia wyjścia do domu, jest szansa że nie uwierzyłabym. Te pierwsze dni i tygodnie były bardzo trudne, były dni które myślałam, że nigdy się nie skończą. Były momenty, kiedy chciałam schować się pod koc i przespać wszystko… Były dni, że trudno mi było myśleć pozytywnie i wierzyć… A dziś? Kiedy spoglądam w tył nie wiem kiedy minęły te trzy miesiące. Dni i tygodnie zacierają się i zlewają. Przetrwałam dzięki mojemu wspaniałemu mężowi, wierze w Boga, a przede wszystkim mojej kochanej Mani, która walczyła… Nie znam nikogo, nawet dorosłego, kto byłby tak waleczny i zdeterminowany żyć. Więc skoro ona w tym swoim maleńkim ciałku, w tych niecałych 800 g, tak bardzo chciała żyć, to ja mogła tylko przyłączyć się do tej walki.
Czas to coś tak niesamowitego, że z jednej strony wlecze się jak na coś czekasz, a z drugiej strony przemija niesamowicie szybko, kiedy o nim nie myślisz. Mam nadzieję, że najbliższe tygodnie miną mi bardzo szybko i wkrótce będziemy mogli zabrać Manię do domu. A z drugiej strony chcę delektować się każdą chwilą spędzoną z Nią. Bo ona nadal walczy… o każdy samodzielny oddech, o każdy posiłek zjedzony bez przemęczania się i wspomagania tlenem, o każdą chwilę z mamą i tatą, o to aby być zwykłym noworodkiem. Zwykłym, a jednocześnie tak niezwykłym bo Jej życie miało taki trudny początek, a jeszcze wiele przed Marianką. A czas? Czas pokaże… co będzie dalej.