Co z tym Świętym? Jest czy Go nie ma?
Pracując tyle lat w dziećmi i młodzieżą spotkałam się z różnym podejściem rodziców do Świętego Mikołaja. Od takich, którzy nawet nastolatkom wmawiali, że Święty przynosi prezenty – do takich, którzy nawet nigdy nie wspomnieli o „gościu” swoim dzieciakom. Najczęściej jednak rodzice utrzymują, że Święty Mikołaj istnieje, aż do momentu kiedy dziecko samo temu zaprzeczy lub ktoś inny mu powie, albo do momentu jak samo jakoś się wyjaśni. Więc jak z tym Świętym jest? Sprawa niby błaha, a jednak nie do końca. Cała sytuacja ma kilak aspektów wychowawczych.
Przede wszystkim wiara w Świętego Mikołaja, Zajączka Wielkanocnego, krasnoludki, Zębową Wróżkę czy inne magiczne istoty jest nieodzownym elementem dzieciństwa. Jest potrzebna dzieciom aby rozwijały wyobraźnię, kreatywność i pomysłowość. Odbierając dziecku ten czas pozbawiamy je kwintesencji dzieciństwa – możliwości patrzenia na świat przez różowe, fioletowe czy tęczowe okulary.
Dzieci myślą w innych kategoriach niż dorośli. Wiara w Świętego Mikołaja nie przeszkadza w przyjęciu informacji o prawdziwym biskupie, który został świętym. W głowach dzieci to się nie kłóci. Był biskup, który rozdawał ubogim swój majątek, został świętym. A teraz Święty Mikołaj rozdaje prezenty. I cóż w tym dziwnego. Nie bójmy się tej konfrontacji.
Przychodzi czas, że dziecko zaczyna powątpiewać. Jak to możliwe, że jedna noc i tyle domów. A dlaczego miał buty jak sąsiad? Sama kiedyś zapytałam o to mamę 🙂 Skoro Mikołaj przynosi prezenty, to po co my niesiemy podarunek dla babci? A Krzyś powiedział, że Mikołaja nie ma. Dlaczego prezenty, które miał przynieść Mikołaj znalazłam w pojemniku na pościel w kanapie? Dlaczego na ulicy stało kilku Mikołajów? Pytania, których rodzice się boją. A tak naprawdę nie ma powodu. Jak na nie reagować?
Po pierwsze nie kręcić. Nie czekać aż znajdzie odpowiedzi u rówieśników lub starszych kolegów. Jeśli dziecko jest już w dość duże wytłumaczyć. Ale jak. Bardzo prosto. Na biegunie mieszka Święty Mikołaj – prawda. Jednak dzieci jest tak dużo, że musi mieć pomocników. Nie jest w stanie kupić wszystkim dzieciom tego o czym marzą, więc pomagają mu w tym dorośli. Każdy chciałby dostać prezent na święta dlatego obdarowujemy nimi tych których lubimy i kochamy. Zresztą możemy pomóc Mikołajowi i prezenty zrobić wspólnie – takie spodobają się dziadkom czy ciociom najbardziej. Banalne? Może, ale wzmacnia naszą więź z dzieckiem. Dlaczego? Nie czuje się ono przez nas oszukiwane. Może trochę inną wersję zdarzeń znało, ale jest już starsze i więcej rozumie dlatego mówimy mu jak jest. Rozwijamy też w ten sposób empatię. Zachęcamy do okazywania uczuć i bycia szczerym. Wpływa to bezpośrednio na naszą rodziców wiarygodność.
Nie zachęcam do mówienia czego w typie „Wiesz, to bajeczka dla dzieci. Jesteś już duży. Co mam Ci kupić na święta?” To sprawi, że dziecko patrząc na dotychczasowe święta poczuje się rozczarowane, że dawało się nabrać. Radość, ta wewnętrzna, gdzieś pryśnie. Nawet jeśli kupimy najnowszy model telefonu.
Ja wierzę w Świętego Mikołaja. Ideę obdarowywania się prezentami z przyjaciółmi, bliskimi, rodziną. Przekazywania sobie ciepłą i miłości. Chciałabym aby moja córka czuła magię dobroci, która temu towarzyszy. Czego i Wam życzę 🙂