Czas z dzieckiem… liczy się jakość
Ten weekend był naprawdę cudowny. Piękna pogoda i czas spędzony z rodziną. Nigdzie się nie spieszyliśmy. Nigdzie nie biegliśmy. Mieliśmy czas na wspólny spacer, obiad, wygłupy, śmiechy i nic nie robienie. Tak właśnie tworzy się więzi rodzinne, tak tworzy się wspomnienia. Jednak wielu rodziców nadal nie zdaje sobie prawy, że nie tylko ilość czasu spędzanego z dzieckiem się liczy. Najważniejsza jest jego jakość. A co to właściwie oznacza?
Kilka lat temu prowadziłam spotkanie dla rodziców na temat czasu spędzanego z dziećmi. Okazało się, że jest jego nie aż tak dużo, zwłaszcza jak rodzic pracuje. Im mniejsze dziecko tym ten czas jest krótszy, bo więcej czasu śpi. Analizowaliśmy też czas spędzony z dziećmi pod kątem jego wpływu na relacje (ich tworzenie i wzmacnianie). Uczestnicy doszli do zaskakujących wniosków. Okazało się, że bywają dni, że 15 minut bezpośredniej relacji rodzic – dziecko, takiej która skupia się tylko i wyłącznie na nich, to i tak dużo. Nie wierzycie? Zastanówmy się więc czy to prawda. Jeśli pracujemy, to większość czasu podczas dnia spędzamy bez dziecka. Widzimy go rano oraz po południu i wieczorem. Odliczmy czas na ewentualne powroty z przedszkola, żłobka czy szkoły. Rano to jesteśmy wszyscy w większości zaspani więc skupiamy się, żeby jakoś się zorganizować do wyjścia. W domu jest czas na obiad, chwila na lekcje ze starszymi dziećmi, może jakiś telewizor, kolacja, kąpiel i czas spać. W tym wszystkim łatwo się zagubić. Przy mniejszym dziecku wprawdzie może odpaść praca, ale wszystkie obowiązki domowe już nie. Może zatem w weekend znajdziemy czas. Bywa, że sobota i niedziela to dni, w których staramy się nadrobić to czego nie udało się nam zrobić w ciągu tygodnia, może jakieś większe zakupy, odwiedziny. I czas ucieka. A jak wygląda spacer z małymi dziećmi? Czy jest podczas niego rozmowa, opowiadanie o tym co jest wokół? Czy może przemierzenie osiedla w ciszy? A później słyszę, jak mama mówi „dlaczego on się tak domaga mojej uwagi, przecież jestem z nim cały czas…”
Sama wiem, że trudno się z tym wszystkim ogarnąć. U nas dochodzą jeszcze w tygodniu codzienne rehabilitacje, terapie czy wizyty u specjalistów. W biegu łatwo jest przegapić najważniejsze.
A jak temu zaradzić? Nie jest to może łatwe, a może właściwie jest. To kwestia zaangażowania. Bo cóż trzeba aby czas przebywania razem nie był tylko „przebyciem”? Trzeba się zaangażować w relację. Podczas powrotu z przedszkola można rozmawiać o tym co się tam wydarzyło, czego dziecko się nauczyło lub co było na obiad. Można ten czas wykorzystać na wspólne zabawy typu „Co widzi moje bystre oczko”. Zaangażujmy dziecko do wspólnych zakupów czy gotowania. Rozmawiajmy przy tym, tłumaczmy dlaczego tak coś robimy a nie inaczej. To samo tyczy się obowiązków domowych. Wiem, że samemu szybciej pewne rzeczy możemy zrobić. Ale coś za coś. Wygospodarujmy też codziennie czas na zabawę lub grę, którą wybierze dziecko. Nie musi trwać to długo, ale codziennie i zawsze o podobnej porze. Zorganizujmy tak wieczór, żeby nie był bieganiną a czasem wyciszenia i odprężenia. Przed snem niech się znajdzie czas na wspólne czytanie i rozmowę. To właśnie wtedy wiele dzieci mówi najważniejsze rzeczy dotyczące mijającego dnia. Wtedy trzeba wykazać największą czujność aby nie przegapić ważnej informacji. Może to być jakaś ukryta skarga czy coś złego co się wydarzyło. A może właśnie coś co przysporzy nam powodów do dumy.
To wszystko jest kwestią naszego wyboru. A tworzenie relacji nie jest łatwe. Ale jeżeli nie zadbamy o nie kiedy dzieci są małe, nie liczmy na wiele w momencie kiedy będą nastolatkami. Bo to co zasadzimy dziś, wykiełkuje jutro. Czas z dzieckiem trzeba przeżyć, a nie przebyć. Czego i Wam i sobie życzę.