Close

1 stycznia 2017

Moje dziecko “nie chce”

nie-chce

Ile razy spotkałam się z tym stwierdzeniem. Czy to w rozmowach bezpośrednich z rodzicami czy czytając dyskusje na forach i grupach rodzicielskich. Oczywiście zdanie to kończyło się różnie „Moje dziecko nie ce…” jeść, spać, rozbić siku na nocnik, sprzątać pokoju, słuchać mnie, założyć ciepłej kurtki, oddać smoczka i co tam jeszcze dusza zapragnie. Wiem, że takie sytuacje są trudne i frustrujące dla rodzica. Bo przecież chcemy dla naszego dziecka jak najlepiej, wiem czego potrzebuje i jak powinniśmy o nie zadbać. Rodzi się więc pytanie dlaczego dzieci „nie chcą” tego lub tamtego.

Oczywiście pomijając przyczyny medyczne większość z tych problemów będzie miało z pewnością podobne podłoże, a z już na pewno metody rozwiązania tych trudnych sytuacji mogą być bardzo zbliżone.

Rodzice, którzy wielokrotnie próbowali namówić swoje dzieci do zmiany zdania wiedzą, że nie jest to łatwe. A większość z nich twierdzi, że ich pociechy są uparte. I choć jest duże prawdopodobieństwo, że dzieci, które „nie chcą” mają silne charaktery to daleka byłabym od stwierdzenia, że upierają się dla samej przyjemności „stawania okoniem”. Zwłaszcza małe dzieci, nie są zdolne do takiego patrzenia na świat. Nie robią nam na złość, chcą jedynie nam coś zakomunikować. Tylko co?

Ja widzę dwa kroki do rozwiązania problemu dziecko „nie chce”. Pierwszy dowiedzieć się dlaczego, drugi przekonać do naszej racji lub odpuścić.

Dlaczego „nie chce”? Kiedy rozmawiają z rodzicami mającymi ten problem proponuje zapytać dziecko dlaczego czegoś „nie chce”, wszyscy rodzice stwierdzają, że przecież robili to sto razy. I ja im wierzę. Tylko pytanie brzmi: kiedy i jak o to pytali? Bo jeśli pytasz 100 razy w tej samej sytuacji i nie otrzymasz odpowiedzi, to 101 też się nie uda. Proponuję zawsze zmianę momentu rozmowy i scenerii. Bo jeśli dziecko nie chce jeść, a my z bezsilnością przy jedzeniu pytamy „dlaczego?” to na dwieście procent albo nic nam nie powie, albo będzie to coś na doczepnego. Kiedyś w przedszkolu miałam chłopca, który po ponad roku uczęszczania nadal w szatni płakał, a zaraz po wyjściu rodziców się rozweselał. Rodzice oczywiście dopytywali, dlaczego płacze, przecież wrócą, kochają, itp. Nigdy nic nie powiedział, tylko się wtulał mocniej i czasami czekał na coś słodkiego. Któregoś dnia już po wyjściu rodziców, kiedy się dobrze bawiliśmy zapytałam chłopca dlaczego płacze w szatni. Odpowiedź była prosta „Bo jak to przy mamie trochę nie popłakać”. Wydawało mu się, że mama tego od niego oczekuje i być może podświadomie tak było. W każdym razie otworzył się dopiero kiedy sytuacja rannego zostawania już była za nim, kiedy był swobodny i dobrze się czuł. I właśnie tak trzeba spróbować. Porozmawiać z dzieckiem nienachalnie, trochę mimochodem, w trakcie zabawy, kiedy dobrze się czuje. Może nawet czasami poza domem? Kiedy emocje są pozytywne i dobrze się razem czujemy. To daje możliwość swobody i większej otwartości. Ze starszym dzieckiem możemy wyjść coś zjeść, pokazać, że traktujemy je poważnie, szanujemy. Oczywiście problemu jest z tymi dziećmi, które jeszcze nie mówią, ale o tym później.

Kiedy już wiemy dlaczego „nie chce” warto zastanawiać się co dalej z tym fantem zrobić. Mamy dwa wyjścia, albo próbować dziecko przekonać do naszych racji albo ustąpić. Czasami powód „nie chcenia” może wydać się nam tak banalny, że aż prosi się o zignorowanie. Jednak takie postępowanie tylko oddali nas od dziecka i pokaże, że nie szanujemy jego odczuć i przekonań. Czasami więc warto zastanowić się czy nie opuścić. Może ta sprawa nie jest dla nas tak ważna, a dla dziecka z kolei bardzo ważna. To pokaże nasz szacunek.

Czasami może okazać się, że dziecko czego „nie chce” bo coś mu się wydaje. Że jest mniej kochana, że go zmuszamy, że nie jest jeszcze gotowe, że jest już gotowe na coś nowego, że nie ma prawa decydować o sobie. W takich sytuacjach dobra rozmowa powinna rozwiązać problemy. Nasze zapewnienia i różne drogi rozwiązań powinny zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa i odpowiedzialności za samego siebie. A chcą tego już nawet maluchy.

Wspomniany problem „nie jestem jeszcze gotowy” lub „jestem już gotowy” często leży też w nas rodzicach. Wydaje nam się, że dziecko już powinno coś opanować, a ono jeszcze „nie chce” albo z kolei już „nie chce” bo czuje, że jest gotowe na następny krok, a my się jeszcze obawiamy. Tu musimy najpierw przekonać samych siebie co jest prawdą, a co nam się wydaje. Tak jest z siedzeniem Marianki. Jak się ją posadzi to teoretycznie siedzi, dopóki się nie zorientuje, że to robi. A później albo pada, albo próbuje się oprzeć. I choć nam się wydaje, że ona „nie chce” wiem, że jeszcze coś jej przeszkadza. Być może jest to Jej jakieś przekonanie, strach? Trudno stwierdzić, możemy tylko zgadywać. Z kolei my jesteśmy przekonani, że skoro ma problem z siedzeniem, nie mówiąc już o samodzielnym siadaniu to nie powinna brać się za stanie i chodzenie. Marianka udowadnia nam, że to nie prawda. Pokazuje, że dla Niej jest to łatwiejsze z Jej funkcjonowaniem mięśni i koniec. Można ją przewiązać do podłogi, a i tak będzie szukała i próbowała jak tu wstać. Z maluchami czasami trzeba po prostu na wyczucie.

Zanim stwierdzimy kategorycznie, że nasze dziecko czegoś „nie chce”. Spokojnie zastanówmy się dlaczego i jak możemy dojść do konsensu. Zróbmy to w chwili wolnej od negatywnych emocji. Wspólnie postarajmy się znaleźć rozwiązanie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *