Przedszkolanka – taki zawód nie istnieje
Ogólnie jestem spokojnym człowiekiem, który z każdy stara się znaleźć wspólny język i dojść do jakiegoś kompromisu. Jednak koleżanki, z którymi pracowałam oraz studenci pedagogiki, z którymi prowadziłam zajęcia wiedzą, że jest jeden temat, który doprowadza mnie na skraj opanowania… a jest nim „przedszkolanka”
Kiedyś byłyśmy z dziećmi z przedszkola na jakiś zajęciach w siedzibie osiedlowej jakiegoś banku. Dzieci robiły różne prace plastyczne, były jakieś zagadki, itp. W pewnym momencie podeszła do mnie młoda pracownica tej placówki i patrząc na nasze dzieci, pokręciła głową i powiedziała „Ja to bym nigdy nie mogła być przedszkolanką”, na co ja odpowiedziałam „Ja też, dobrze że nią nie jestem”. Kiedy zaś dziewczyny w trakcie studiów lub tuż po nich przynosiły CV i mówiły, że szukają pracy jako „przedszkolanki” stwierdzałam, że my takiego stanowiska nie mamy i pytałam po co studiowały.
Byłam niegrzeczna? Z pewnością tak. Ale bardzo mnie boli to, że jeżeli ktoś pracuje w szkole to jest nauczycielem, a jak w przedszkolu… to już mało kto pomyśli o nas – nauczyciel. A kończymy te same studia, odbywamy te same praktyki i mamy takie same uprawnienia… moglibyśmy uczyć w klasach I – III. Więc dlaczego traktuj się nas jak osoby do przysłowiowego „wycierania nosa i tyłka”?
Kiedy dyskutowano nad zmianami w Karcie Nauczyciela i rezygnacji z możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, jeden z polityków (nie pamiętam jakiej opcji – to zresztą nie ważne) stwierdził, że jeżeli nauczyciel nie da rady uczyć w wieku 55 – 60 lat w liceum… to niech idzie do pracy do przedszkola. Zastanawiałyśmy się wtedy z koleżankami czy w przedszkolach będzie się wtedy zatrudniało pomoce do opieki nad dziećmi czy nauczycielami.
Kim więc właściwie jest przysłowiowa „przedszkolanka” czyli nauczyciel wychowania przedszkolnego?
To osoba, która ma pod swoją opieką najmłodszych, czasami nawet 2,5 – latki. W grupach często jest po ponad 20-cioro takich dzieci. I choć coraz częściej są zatrudniane pomoc do opieki nad dziećmi to i tak odpowiedzialność spoczywa na nauczycielu. To on odpowiada za adaptację maluchów, realizację podstawy programowej, prowadzenie dokumentacji (dziennik, plany tygodniowe/ miesięczne, obserwacje, diagnozy, programy autorskie, itp.), opiekę nad dziećmi, organizację uroczystości i imprez przedszkolnych, codzienny kontakt z rodzicami (przekazywanie informacji, wyjaśnianie wątpliwości, współpraca przy rozwiązywaniu problemów). A to tylko cześć z jego obowiązków, bo można wyliczać dalej, choćby realizację awansu zawodowego czy nieustanne szkolenia, kursy, itp.
Na każde zajęcia do grupy przedszkolnej nauczyciel musi być przygotowany i wyposażony w ilustracje, pomoce i inne ciekawostki, które zainteresują dzieci. Przygotowuje dekorację sali na każdą porę roku. Musi zarówno być specjalistą od muzyki, logopedii, zajęć ruchowych, językowych, matematycznych, plastycznych.
A podstawa programowa? Cóż to było nauczyć dzieci liczyć… Ale tak naprawdę czy ktoś z Was spróbował wytłumaczyć dziecku dlaczego dwa i dwa jest cztery? Albo kolejności pór roku, nie tak jak wyliczankę tylko z ich oznakami. A wierszyka lub piosenki, takiego z choreografią? A może ktoś miał okazję przekonać wstydliwego 4-latka do występu na Dzień Babci?
Nie będę wspominała o codziennym przekonywaniu całej grupy do zjedzenia wszystkich posiłków i samodzielnego ubrania się na spacer. Bo przecież to wszystko jest łatwizna.
Mało kto myśli, że te wszystkie „zabawy” przygotowują do nauki czytania, pisania i rozumienia matematyki. A przecież każde dziecko przed opuszczeniem przedszkola jest badane pod względem „gotowości szkolnej”.
Właśnie tym się zajmują nauczyciele wychowania przedszkolnego. Kompetentne osoby, które skończyły studia pedagogiczne (już niewiele jest osób tylko po liceum lub studium pedagogicznym). Są przygotowane do pracy pod względem merytorycznym, psychologicznym, pedagogicznym i opiekuńczym.
Dlatego zawsze i wszędzie będę walczyła o to aby traktować nas z szacunkiem na jaki zasługujemy. Bo to co my wypracujemy z przedszkolakami to właśnie rodzice i dzieci zbierają tego owoce w szkole. To my jako pierwsi po rodzicach dostarczamy ustrukturyzowaną wiedzę i czuwamy nad rozwojem osobowości i społecznym. I choć jak w każdym zawodzie zdarzają się osoby bardziej lub mniej zaangażowane, to nie pozwolę nas sprowadzać do roli opiekunki. Bo nasza rola jest ogromna i mam nadzieję, że dzieci i rodzice to czują.
Ania
10 września 2017 at 21:17Pięknie napisane brawo!!!? Dziękuję
Aga
10 września 2017 at 22:39Dziękuję za to co napisałaś. Tez się cieszę że nie jestem sama.
Magdi
10 września 2017 at 22:47Bardzo podoba mi się powyższa wypowiedź, dodałabym tylko, że grupą która jest równie lekceważona są nauczyciele w żłobku. Tak nauczyciele, gdyż też muszą posiadać wyższe wykształcenie . A to oni przygotowują dzieci do tego trudnego okresu w przedszkolu. Począwszy od nauki jedzenia , poruszania się, korzystania z toalety zakończywszy na uczeniu mowy itd. A wszystko opisane w dokumentacji jaką należy prowadzić… mam nadzieję , że nadejdzie kiedyś taki czas , że obie grupy zawodowe zostaną docenione.
Sylwia Wesołowska
15 września 2017 at 21:22Zgadzam się, pracowałam również w żłobku i wiem, że nie jest łatwo
Krystyna Woźniak
10 września 2017 at 22:57Super napisane!!!tak trzymaj!!Ja też w swoim zawodowym życiu prostowałam wiele osób tłumacząc za definicją,że przedszkolak to chłopiec a przedszkolaka to dziewczynka -uczęszczajaca do przedszkola.Pozdrawiam.
Daria
11 września 2017 at 09:03Zgadzam się z tym, co Pani napisała. Uważam jednak, że taki sam szacunek należy się Paniom, które pomagają nauczycielom w trakcie dnia i nazywanie ich “pomocą” to uprzedmiotowienie tej osoby. OSOBA POMAGAJĄCA a nie “pomoc nauczyciela” brzmi zdecydowanie lepiej i z większym poszanowaniem 🙂 Pozdrawiam 🙂
Kasia
11 września 2017 at 10:28Zgadzam się z Panią. Nauczyciel to nauczyciel nie ważne czy uczy w przedszkolu, szkole podstawowej czy w szkole średniej. To wymaga takiej samej pracy.
Asia
11 września 2017 at 10:365 lat studiow,roczna podyplomowka,liczne kursy,szkolenia,warsztaty i wielokrotnie zostalam juz nazwana opiekunka,przedszkolanka..
jagoda
11 września 2017 at 15:38Podpisuję się pod tym artykułem obiema rękami. Trochę tak jak by mi autorka wyjęła słowa z ust. Za każdym razem słysząc to określenie – obelgę- nie posiadam się z oburzenia. I zawsze głośno protestuję jednocześnie tłumacząc i podając takie same argumenty. Dosłownie gotuję się w środku słysząc słowo “przedszkolanka” a moja dorastająca córka chcąc mi dopiec do żywego właśnie tak mnie nazywa- ale tylko w chwili największej złości bo tak w ogóle jest kochana i b mnie wspiera.
Najsmutniejsze jest to że moje koleżanki- nauczycielki przedszkola nie widzą nic złego w tym obrzydliwym określeniu i czasem używają zamiennie tego potwornego słowa!!!? Jaga
" Żłobianka" przyszła Pani Nauczyciel w Przedszkolu :)
11 września 2017 at 16:08W 100% się z tym zgadzam i mnie także zawsze doprowadza takie określenie na skraj cierpliwości. Staram się to tłumaczyć za każdym razem kiedy usłyszę “przedszkolanka” ale siły mi odchodzą momentalnie jednak się poddaje się 🙂 myślę że kiedyś nie wytrzymam i będę tłumaczyć to ręcznie 🙂
Nela
11 września 2017 at 18:42proponuję uspokoić swoje ego i poprosić o wyjaśnienie nazewnictwa pana profesora Miodka, może wtedy nie będzie Pani miała problemu 😉
Sylwia Wesołowska
15 września 2017 at 21:20nie nazewnictwo jest dla mnie problemem, tyko to co za nim stoi. Pozdrawiam 🙂
Przedszkolanka
11 września 2017 at 19:32Sama pracuje w przedszkolu i jestem… przedszkolanką! Ukończyłam również filologię polską i nie widziałbym nic złego, gdyby kiedyś, w szkole, mówiono do mnie polonistka, a nie nauczycielka języka polskiego. Podobne określenia dotyczą matematyczek, bibliotekarek, chemiczek, przyrodniczek…. można wymieniać i wymieniać. I jestem dumna z tego, że jestem przedszkolanką, ukochaną ciocią dla mojej gromadki. Nie macham przed Rodzicami 3 dyplomami ukończenia studiów, dziesiątkami zaświadczeń o kursach i szkoleniach. Podobnie jak każdy inny nauczyciel — w przedszkolu, podstawówce, gimnazjum czy liceum — pracą i profesjonalizmem udowadniam swoje kompetencje. A Rodzice to widzą i doceniają. Z drugiej strony chyba każdy dziś ma świadomość, że we współczesnym przedszkolu nie pracują kobiety z ulicy tylko osoby z wyższym wykształceniem, niejednokrotnie bardzo szerokim. Wiec proszę, nie róbmy z siebie niedocenianych męczennic, które czepiają się o moim zdaniem totalnie zwykle i naturalne określenie 🙂
Sylwia Wesołowska
15 września 2017 at 21:19Cieszę się, że ma pani do czynienia ze społeczeństwem, które ma taką wiedze o zawodzie nauczyciela. Mam nadzieję, że niedługo wszędzie tak będzie
KasiaP
23 września 2017 at 11:52Ja również nie widzę az takiego problemu. Nie wiem,z czego wynika tak duże poczucie nizszosci u nauczycieli przedszkoli. Muszę powiedzieć, że w moim otoczeniu wychowawcy w przedszkolu jakkolwiek by nie byli nazywani cieszą się znacznie większym szacunkiem niż nauczyciele z pobliskiej szkoły. I nie zapracowali sobie nań tytułami przed nazwiskiem,które dziś już są oczywistością, tylko solidną pracą z dziećmi.
Sylwia Wesołowska
24 września 2017 at 20:21Bardzo się cieszę, że są miejsca w których nauczyciele przedszkola są szanowani. Mam nadzieję, że będzie takich miejsc coraz więcej
Kasia
11 września 2017 at 21:25Nic dodać nic ująć. Jestem z Panią☺
ewa tez nauczycielka w przedszkolu
11 września 2017 at 23:36Dokładnie bo przecież najłatwiej jest powiedzieć że Panie ,,Przedszkolanki” to piją tylko kawe cały dzień a w tym momencie przychodzi mi na myśl taka propozycja dla takich osób które tak myślą niech spędzą jeden dzień spełniając obowiązki nauczycielki przedszkola ciekawe czy bedą nadal zdania ze panie cały dzień piją kawe 😉
Bunia
12 września 2017 at 08:46Odniosę się do powyższego wpisu. Nauczyciel czy przedszkolanka powinno tak samo wyglądać w odniesieniu do szacunku wykonywanego zawodu. Ale patrząc na to z perspektywy 3 osoby to proste rozwiązanie. Ciężko czyta się tekst osoby której praca stwarza problem. Nikt nie broni zmiany pracy. Zawsze możesz iść do opieki społecznej, lub opieki nad starszymi ludźmi. Jest o wiele więcej prac które mają moc pracy większej do wykonania i nie narzekają. Osoba która, wychowuje dzieci powinna promieni szczęściem i zadysfakcja z wykonywania zawodu a nie ciągłego narzekania na pracę. Sugeruję jej zmianę bądź w końcu zadowolenie z życia i pracy. Pozdrawiam
Sylwia Wesołowska
15 września 2017 at 21:17Ja kocham swój zawód i kiedy jestem z dziećmi jestem najszczęśliwsza na świecie. A walka o szacunek dla zawodu to co innego…
Bożena
12 września 2017 at 10:38Jestem już na emeryturze po 35 latach pracy również mnie to bolało jak nazywano mnie przedszkolanką w pełni zgadzam się z twoją opinią trzeba uświadamiać ludzi na czym polega ta praca ile czasu trzeba poświęcić na papierki których jast coraz.więcej
Toff
12 września 2017 at 13:38Dokładnie tak! Szacunek się należy! Nati do boju!
Teresa
12 września 2017 at 14:31Zgadza się to bardzo wyczerpująca i odpowiedzialną praca. Dzieci są jak gąbki chłodną wszystko z otoczenia to dobre i złe
Pani w przedszkolu to ważna osoba w życiu dziecka bo.dzięki niej dziecko buduje fundament pod swoją przyszłą karierę edukacyjną i życiową
Pozdrawiam wszystkie nauczycielki w przedszkolach!!!
Pucka Marzena
12 września 2017 at 19:44Święte słowa.
dyrekcja.a.
12 września 2017 at 20:06I tak i nie. Oburzenie, jakkolwiek wiem, o co chodziło autorce, trochę na wyrost. Kwestia przedszkolanki, to raczej kwestia tradycji, zwyczaju. Tak samo zwracało się do pań w przedszkolu, kiedy były jeszcze SNy, a wiadomo, że to spod skrzydeł Studium Nauczycielskiego wychodziły najlepsze nauczycielki, do dzisiaj dla wielu guru nauczania przedszkolnego. Dopiero pęd ku wyższemu wykształceniu dla wszystkich sprawił, że zaczęto kształcić “przedszkolanki” w ramach studiów nauczycielskich i rzeczywiście poprawna nazwa zawodu brzmi teraz nauczyciel przedszkola. Ale zwyczaj zwracania się per ciociu i mówienia o przedszkolankach pozostał. I zapewniam, że nikt nie robi tego, aby cokolwiek komukolwiek umniejszać. A teksty: “ja bym nie mogła być przedszkolanką” według mnie są formą uznania, że tak odpowiedzialny i megatrudny zawód wykonują.
Adekwatna sytuacja ma miejsce w przypadku pielęgniarek na oddziałach szpitalnych. Kiedyś mówiono o nich “siostry” i tak się do nich zwracano. Czy to był dowód na brak szacunku? Na niedocenianie ich pracy? Wręcz przeciwnie. A teraz, taka “siostra” potrafi odpowiedzieć, że niczyją siostra nie jest, jest panią, a tak w ogóle to magistrem pielęgniarstwa. Tylko, czy to jej dodaje prestiżu?
No i ostatnia sprawa, tylko, że w drugą stronę. Rzadko który nauczyciel w liceum ma tytuł profesora, a jednak ja nie zwracałam się do historyka, czy polonisty inaczej, niż per “panie profesorze”. Czyli znowu, pewien zwyczaj, tradycja. Czy warto się na to oburzać? Lepiej zdobyć szacunek jakością pracy, a nie wykłócając się o nazwę wykonywanego zawodu. Bo jak ktoś kogoś nie lubi, to go zawsze nazwie za jego plecami tak, jak chce 😉
Anna
12 września 2017 at 20:59Bardzo mądry, wartościowy artykuł, który powinien być opublikowany.
Sylwia
13 września 2017 at 01:37tak bardzo z Panią się zgodzę. Wielu rodzicom często się wydaje, że nic innego w przedszkolu nie robimy, jak opieka nad dziećmi i zabawianie. A jeśli dziewczynka ma potargane włosy lub luźną gumkę, to słyszy się, że panie w przedszkolu nic nie robią. Coraz częściej przedszkola traktuje się jako przechowalnie dzieci.
Co gorsza, do określenia przedszkolanki – nam na studiach zwrócono uwagę, na fakt, że przedszkolanka to mała dziewczynka, która uczęszcza do przedszkola, jednak jak zmienić tę opinię wśród ludzi, jeśli same nauczycielki w przedszkolach nazywają siebie przedszkolankami i głośno o tym mówią na portalach społecznościowych.
Przykre i prawdziwe.
Ola
13 września 2017 at 22:31Teraz pewnie się narażę niejednej Pani Nauczycielce Wychowania Przedszkolnego ale trudno… bardzo ale to bardzo nie lubię takich właśnie Pań Nauczycielek przez wielkie “N”, którym to określenie “przedszkolanka” urąga godności. Nie wiem czy się śmiać czy płakać jak słucham/czytam o tych wszystkich kursach i szkoleniach, które te Panie pokończyły. Sama takie szkolenia jakiś czas temu prowadziłam. Absolutnie na każdym z nich Panie Nauczycielki wykazywały aktywność jedynie podczas zadawania standardowych dwóch pytań: Ile to będzie trwało? oraz Czy dostaniemy zaświadczenie? Bo zaświadczenie przecież musi być! Teka stażowa sama się nie napełni mało znaczącymi papierami 😉 Po uzyskaniu odpowiedzi na te dwa zasadnicze pytania Panie zasiadały przy kawusi po to by “odpękać” szkolenie, ewentualnie wytknąć mi jeszcze, że jestem młoda, głupia i co ja tu próbuję im wcisnąć. IM, doświadczonym, wszystkowiedzącym NAUCZYCIELKOM. Zrezygnowałam z prowadzenia szkoleń bo średnio lubię mówić sama do siebie, ewentualnie do ściany 😉 Pracuję w przedszkolu i mam głęboko w poważaniu czy nazywają mnie nauczycielką, przedszkolanką, opiekunką czy ciocią… bylebym robiła to dobrze
Sylwia Wesołowska
15 września 2017 at 21:14Szkoda, że spotkała Pani na swojej drodze takie PANIE, które dla mnie nie są ani nauczycielkami ani przedszkolankami. Ja uwielbiałam swoją prace w przedszkolu, ale więcej szacunku przydało by się w społeczeństwie.
Zuza
18 maja 2018 at 20:41Myślę, że nazwa nie ma nic wspólnego z tym jak traktowane bywają panie w przedszkolu i jak niedoceniane. To, że ludziom brak kultury i zrobili się nieprzyjemni to jedno, a słowo przedszkolanka to drugie. To tylko skrót, żeby w szybkiej rozmowie nie mówić trzech słow, a jedno. Tak samo z imionami, dążymy do krótszych form jeśli się da- nie wołamy koleżanki JOANNA, tylko ASIA, nie Antonina, a Tosia. Tak samo w zawodach, skracamy długie nazwy do prostszych form, by rozmówca szybko wiedział o kogo chodzi, a nie gubił wątku rozmowy. Ot cały “problem”.
Artykuł słuszny, aczkolwiek moim zdaniem nie powinien wiązać się z uczuleniem na określenie “przedszkolanka”. A w czym to urąga? Może urąga dlatego, ze zrobił sie to niewdzięczny i cieżki zawód, ale to artykuł niech będzie o przyczynach sytuacji, albo że w ogóle jest taka sytuacja i jest nieznośnie i ciężko, a nie o słowie “przedszkolanka”, bo wiele osób używając tego słowa nie ma nic poniżającego na myśli (włącznie z pracującymi w zawodzie). Nie widze najmniejszego powodu do czepiania się określenia “przedszkolanka”. Jak ktoś lubi to co robi, umie rozdzielić trudną sytuację tego stanowiska, od tej sympatycznej nazwy.
Dorota
28 września 2019 at 17:18Słaba ta pomoc o której mowa w artykule. Jestem pomocą i dzielimy się obowiązkami z “moją ” nauczycielką. Kocham swój zawód.