Rób to co mówię, a nie to co robię
Czy ktoś z was usłyszał kiedyś takie stwierdzenie „Czemu ja muszę to robić, a ty nie?” Nie muszę zgadywać jaki procent rodziców choć raz w życiu usłyszał te zdanie lub usłyszy w przyszłości. Kiedyś chłopiec w przedszkolu zapytał mnie czemu nie zakładam czapki jesienią, a dzieci nie wypuszczę bez niej na dwór? Kiedy odpowiedziałam mu, że jestem dorosła, a dzieci bardziej potrzebują ciepłych ubrań dodał pytanie czy dorośli mają skórę jak niedźwiedzie i temu nie marzną. Zrobiło mi się po prostu głupio. Bo szczerze mówiąc tego dnia wiał okropny wiatr.
Wielu z nas dorosłych zapomina o ważnej prawdzie, że dzieci uczą się przez przykład, naśladując zwłaszcza rodziców. Ponieważ nie wszystko jeszcze rozumieją obserwują zachowanie i je przyswajają. I mogę was zapewnić, że jeśli widzą kogoś w działaniu to na pewno zapamiętają to, a nasze słowa ulatują. Poza tym pojawia się w ich główkach pewien dysonans – rodzic mówi jedno a robi drugie, więc jak ja mam postępować? Naturalniejsze wydaje się dzieciom działanie niż słowa.
Wielu rodziców skupia się na werbalnym przekazywaniu dzieciom zasad, instrukcji wierząc, że słowa do nich trafią. Zakładają że dzieci odbierają świat jednowymiarowo nie rejestrując tego co dzieje się w otoczeniu. Jednak dzieci chcą poznawać świat i chętnie obserwują co się wokół nich dzieje.
Wiedząc, że to nasze zachowanie ma wpływ na dzieci, a nie to co mówimy powinniśmy się zastanowić nad odpowiedzialnością za swoje czyny. Przykład lekko przerysowany ale jakże obrazowy. Kiedy mając 16-lat zostałam drużynową odpadła mnie obsesja, że na pewno moi harcerze (z którymi notabene mieszkałam na jednym osiedlu, a z wieloma w jednym z wieżowców) na pewno mnie obserwują w sytuacjach codziennych. Weszło mi do głowy, że jeśli mówię im coś na zbiórkach – jak mają się zachowywać, a potem „przyłapią” mnie na osiedlu, że robię inaczej, co im powiem? Że zasady obowiązują tylko młodych, że ja już nie muszę ich stosować. Doszło do tego, że bałam się przebiec przez trawnik biegnąc do autobusu, bo co jeśli mnie zobaczą. Zakrawało to może na paranoje, ale jednak coś w tym było. Intuicyjnie wyczułam, że czyny znaczą więcej niż słowa.
Pomyślmy więc teraz jak to się ma do relacji rodzic – dziecko. Do zaufania i szacunku którym nasza pociecha nas darzy. Wychowujemy ją w poczuciu pewnych wartości, wymagamy pewnych zachowań aż tu w pewnym momencie dziecko widzi, że stosujemy podwójne standardy. Co może się zadziać? Przede wszystkim będzie naśladowało nasze zachowanie, a w późniejszym czasie może nie wierzyć naszym słowom, bo i tak robimy inaczej. Nawet najlepsza nasza rada będzie miała znamiona „To tylko rada dla mnie, ty byś i tak zrobił inaczej”.
Warto więc pamiętać, że naszym zachowaniem możemy wpływać zarówno pozytywnie jak i negatywnie na nasze dzieci. A jak to robić? Szukajcie za jakiś czas na moim kanale YouTube w nagraniu „Rób to co mówię, a nie to co robię”