Rodzinka peel
W poprzednim stuleciu (wiem jak to strasznie brzmi, bo byłam już wtedy dorosła) mówiąc o polskiej rodzinie, z pewnością wiele osób użyłoby takich określeń jak wielopokoleniowa, duża, utrzymująca kontakty, spotykająca się na święta/ wesela/ imieniny i inne uroczystości. Ostatnio na moim profilu na Instagramie zapytałam właśnie o rodzinę. Kim jest dla Was bliska rodzina? Z kim utrzymujecie kontakty? Jak duże są Wasze rodziny. I muszę przyznać, że odpowiedzi raczej mnie nie zaskoczyły. A obraz „Rodzinki peel” nie jest taki oczywisty, a co za tym idzie i wychowanie do życia w rodzinie (nie mylić z przedmiotem nauczania) jest różne. A jakie?
Nadal jest wiele rodzin, które przy wigilijnym stole czy innych uroczystościach zasiadają w 20 – 30 czy więcej osób. Zdaje się jednak, że w są to rodziny, które od dłuższego czasu – może kilku pokoleń mieszkają w jednej okolicy. Są to duże rodziny, w których jest po kilkoro dzieci lub jako bliską rodzinę traktuje się też kuzynów. W takich rodzinach nawet jeśli ktoś wyjeżdża za pracą czy na studia gdzieś dalej, stara się w ważnych chwilach życia rodziny wracać. Dla takich osób czymś normalnym jest, że każde święta spędzają w rodzinnym domu, nawet jak jest on oddalony o kilka tysięcy kilometrów. Jak taka rozległa rodzina wpływa na wychowanie dziecka? Z pewnością może ono wiele skorzystać. Kontakty z dużą ilością zaufanych, bliskich osób wpływają na otwartość, naukę nawiązywania relacji i bycia w środowisku osób w różnym wieku/ wykształceniu/ poglądach/ itp. Oczywiście mogą wystąpić też minusy. U osób wychowanych w takich rodzinach może występować przeświadczenie, że nie łatwo się przebić, czasami trudno zostać dostrzeżonym w dużej grupie lub czuć się przytłoczonym. W dużych rodzinach w dzisiejszych czasach można też poczuć smutek w powodu braku czasu na codzienny kontakt ze wszystkimi najbliższymi.
Coraz więcej jest też rodzin, które za najbliższą rodzinę uznają oprócz swoich dzieci, rodziców i rodzeństwo. A nawet z nimi czasami nie mają kontaktu codziennego. Często jest to spowodowane rozrzuceniem rodziny po różnych zakątkach Polski i nie tylko. Ale też wydarzeniami z przeszłości. Oczywiście wychowanie w takiej rodzinie ma również swoje plusy i minusy. Do tych pierwszych możemy zaliczyć skupienie się na relacjach z mniejsza liczbą osób, poczucie że jest się dostrzeganym i ważnym. Co może być jednocześnie minusem – bo czasami chcielibyśmy się gdzieś schować. Minusem może być również zamknięcie się na bliższe kontakty z większą ilością osób, mała ilość kontaktów interpersonalnych niezależnych od pokolenia czy poglądów.
W którym rodzaju rodziny łatwiej, lepiej wychować dziecko? Nie znam na to pytanie odpowiedzi. Sama pochodzę z rodziny gdzie dzieci ciotecznego rodzeństwa moich rodziców to bardzo bliska rodzina. U nas zawsze było tłoczno, radośnie i głośno. I choć teraz może nie spotykamy się tak często to relacje nasze nadal są bardzo bliskie. Ale dostrzegam też wartość mniejszych rodzin. Z takiej wywodzi się mój mąż. I tu czasami może pojawić się problem. Bo zazwyczaj rodzina kojarzy się nam z naszą i jeśli spotyka się dwójka ludzi wychowanych w innych typach rodzin, to może być trudno. Bo to w czym się wychowaliśmy jest dla nas naturalne i tak chcemy aby wyglądała nasza rodzina. Ważne aby te różnice nie wpłynęły na dzieci. Musimy pewne rzeczy ustalić zanim one przyjdą na świat lub kiedy są bardzo małe. Aby nie miały sprzecznych komunikatów. Bo najlepsza rodzina to jest taka, którą my stworzymy. I nie ważne czy jest obok nas 30 najbliższych jej członków czy tylko 5. Najważniejsze jest abyśmy się kochali i cieszyli z bycia razem, a zwłaszcza z bycia rodzicami swoich dzieci.
Danusia
3 czerwca 2021 at 20:41Zgadzam się w całej rozciągłości. Fajnie kiedy jest duża rodzina ale to zależy od relacji. Ja np nie zgadzam się w wielu kwestiach dotyczących wychowania moich dzieci z moja mama czy ciotka. A one chciałyby mieć na to wpływ. I tu trzeba było samorozwoju, konsekwencji, wiedzy i metod aby powiedzieć stop, naruszasz moje granice.
Dziś byłam z dziećmi u mamy na wsi n procesji z okazji Bożego Ciała. Moja mama chciała aby moja córka szła w procesji, sypała kwiaty lub niosła wstążkę. A córka na Początku chętna, później się wystraszyła tłumu, hałasu i zaczęła płakać i chciała wrócić do domu. Moja mama nie była w stanie tego unieść sama, nie pomogła w ogarnięciu emocji kilkulatki a wręcz przeszkadzała. Ta sytuacja uświadomiła mi jak nasi rodzice byli wychowywani i czego oczekują od dzieci- maja być posłuszne, bez emocji i jak, za przeproszeniem, małpy w zoo, aby się pokazać 😩🤦♀️ To uświadomiło mi kolejna rzecz-ze jestem dobra mama dla mojej córki i ze dobrze, ze jednak mieszkamy osobno z moja mama.
Sylwia Wesołowska
3 czerwca 2021 at 21:01Tak, sprawy wychowania między pokoleniami są bardzo trudne