Wołam o Twoją uwagę! Słyszysz mnie mamo/ tato?
Nie odkryję Ameryki pisząc, że większość niepojących zachowań dzieci to wołanie o dostrzeżenie przez rodziców. Często spotykałam się z sytuacją kiedy rodzice poświęcali uwagę dziecku a i tak zachowania agresywne czy wycofanie występowały. Po mimo naszych najszczerszych chęci po prostu czasami nie widzimy naszego dziecka takim jakim jest w rzeczywistości lub nie dostrzegamy tego jakim ono chciało by być.
W przypadku zachowań odstępujących od ogólnie przyszytych za zwyczajne często szukamy rozwiązań na tu i teraz. Nie zastanawiamy się nad przyczyną problemu, ale taką głębszą. Nie szukamy w dziecku głęboko ukrytych motywów i przekonań jakie ma ono w sobie. A sytuacje mogą być najróżniejsze. Bo tez najróżniejsze myśli siedzą w dziecięcych i młodzieżowych głowach i dopóki ich nie poznamy dopóty będziemy walić głową w mur. Często to jak dzieciom wydaje się, że my ich postrzegamy nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. A większość dzieci nie przyjdzie i nie powie „mamo zwróci uwagę na to co zrobiłem, to dla mnie ważne, bardzo się napracowałem i w końcu mi się udało, bądź ze mnie dumna”. Często nie jesteśmy w stanie wychwycić takich momentów, a wtedy w dziecku zaczyna pojawiać się myśl „nie zauważa mnie, nie kocha”.
Ten dostrzegany przez dziecko brak uwagi może wynikać z wielu sytuacji. Być może jest tym starszym, które musiało sobie poradzić kiedy na świat przyszło rodzeństwo… Albo wydaje mu się, że tylko złym zachowaniem jest w stanie zwrócić naszą uwagę, bo za dobre nie jest chwalone. Innym razem możemy z czystej nieuwagi przegapić jakiś sukces dziecka, który dla nas może nie był zbyt spektakularny ale dziecko włożyło w osiągnięcie celu bardzo wiele. Są dzieci, które wycofaniem chcą zwrócić na siebie uwagę. Myślą sobie „jeśli mnie kocha, powinien zauważyć, że zamykam się w sobie, nie zauważył – nie kocha”. Zdarza się, że wśród rodzeństwa jedno jest „grzeczniejsze”, a drugie „łobuzuje”. To, które stosuje się do zasad jest pomijane, bo dobrze sobie radzi, ale w głowie może pojawić się myśl „jestem grzeczny, nie zauważają mnie, nie kochają, tylko on jest ważny”.
Takich sytuacji są tysiące i nie przewidzimy wszystkich. Problem jest w tym, że rzeczywiście często w pędzie dzisiejszego świata rodzicom tylko się zdaje, że zwracają uwagę na dzieci. A tak naprawdę to dostrzegają zadaniowość wychowania, a nie skupiają się na przekazaniu informacji, że są z dziecka dumni, że dostrzegają starania i przede wszystkim kochają. Bo nie wystarczy powiedzieć, dziecko (i nie tylko) musi to czuć. Kiedy brak chwili na rozmowę, na pobycie razem w wymiarze duchowym i emocjonalnym w dzieciach rodzi się strach. Strach przed brakiem uwagi, a w konsekwencji brakiem miłości.
Nie raz pomagając rodzicom w rozwiązaniu sytuacji kryzysowych, oni sami dochodzili do wniosku, że gdzieś się zagubili. Gdzieś w pędzie zapomnieli co jest najważniejsze w byciu rodzicem i byciu z dzieckiem w bliskiej relacji. Musieli odnaleźć drogę pomiędzy obowiązkami domowymi, zawodowymi do skupieniu na relacji z dzieckiem, dostrzeżeniu jakie fantastyczne mają dziecko i przekazaniu mu tego, że widzą, czują i są dumni. A jeśli dziecko czuje, że rodzic nie „ściemnia” tylko rzeczywiście znajduje zawsze czas na dostrzeżenie tego jakim jest naprawdę, inne problemy z czasem znikają.
Nie jest to łatwe zadanie, bo też nikt nie powiedział, że rodzicielstwo jest łatwe. Ale podjęliśmy się tego zadania, jedni świadomie, inni może mniej. Ważne, aby przez nasze niedopatrzenie nie stracić więzi z dziećmi. Aby doraźne rozwiązanie problemu nie przysłoniło nam potrzeby odnalezienia jego źródła. A najważniejsze, żebyśmy nie bali się powiedzieć „pobłądziłem”… Jesteśmy tylko ludźmi, a nasze dzieci kochają nas bezgranicznie i jeśli dostrzeżemy swój błąd i się przyznamy to tylko urośniemy jeszcze bardziej w ich oczach. Nauczymy ich także, że błądzić jest rzeczą ludzką, najważniejsze aby później spróbować wrócić na szlak.
Mamo! Tato! Słyszysz moje wołanie?
Pokaż, że mnie kochasz!
Nie czekaj, aż będzie za późno!