Łzy same płynął czyli jestem tylko słabym człowiekiem
Myślę, że każda mama przeżyła kiedyś taki dzień czy ranek kiedy miała ochotę usiąść i płakać… albo rzeczywiście usiadła i płakała. To bezsilność sprawia, że łzy same napływają do oczu.
Tak właśnie wyglądał mój dzisiejszy ranek. Marianka od kilku dni jest w trakcie przestawiana swego dotychczasowego planu dnia. Przesunęły się nam pory posiłków i spania. Coraz niechętnie je w nocy co 4 godziny. Ale dzisiejsza noc była bardzo ciężka dla nas obu. Problem z jedzeniem, marudzenie, zmęczenie i bezsilność. I wielka złość… moja na samą siebie. Bo nie mogę się złościć na Manię, przecież jest dzieckiem i słucha potrzeb swego organizmu, które ja próbuję zrozumieć a nie zawsze potrafię. To nie Ona zawodzi w takich sytuacjach, bo przecież nie wie co się z Nią tak naprawdę dzieje. To ja jestem dorosła i muszę to wszystko rozumieć, a jednocześnie akceptować swojej i Jej uczucia. To ja jestem w stanie ogarnąć rozumem to wszystko co się dzieje i jak. Zrozumieć, że jest coraz starsza i Jej potrzeby się zmieniają, zarówno te psychiczne, jak i te fizyczne. I nawet jak się skupisz na rozwoju empatii to czasami po prostu jest ciężko.
W takich trudnych dla rodzica i dziecka sytuacjach może zadziać się kilka rzeczy. Zwłaszcza kiedy cierpliwość jest wystawiona na próbę. To właśnie takie sytuacje są najczęstszym powodem kiedy po raz pierwszy wymierza się klapsa. To nasza bezsilność powoduje, że podnosimy rękę na dziecko, któremu w niczym to nie pomoże. To ta bezsilność pcha ludzi do kroku z którego później bardzo trudno się wycofać, kroku który może zaprowadzić jedynie w ślepy zaułek.
Jest jednak inny sposób na to aby pokonać bezsilność, potrzebujemy jednak wtedy pomocy. I ja dziś właśnie skorzystałam z tego drugiego wyjścia. Kiedy moje emocje sięgnęły zenitu. Kiedy czułam się złą matką, której brak cierpliwości… kiedy czułam, że w tej chwili bije ode mnie negatywny przekaz… ucałowałam moją Mariankę, powiedziałam, że wychodzę na basen a ona zostanie z tatą i jak przyjdę wyściskamy się, wykochamy i będzie znowu dobrze. I rzeczywiście jeszcze na zajęciach z aqua aerobiku buzowały we mnie emocje, jeszcze wracając do domu kłębiły się we mnie, jeszcze gdzieś te łzy tkwiły w kącikach oczu, ale przeszło mi. Odpuściłam sobie i powiedziałam, że jestem tylko człowiekiem i mam prawo czasami do takich chwil. I w momencie kiedy weszłam do domu i zobaczyłam Mariankę w łóżeczku myślałam już tylko o tym aby Ją przytulić. Już miałam siły na wszystko. Powiedziałam Jej, że ją bardzo kocham i będzie już dobrze, a kiedy na jej poważnej buzi pojawił się uśmiech i chwyciła mnie za palce… zrozumiałam, że ona też chce mi przekazać, że „Mamo, jest ok”.
Każdy rodzić przechodzi trudne momenty, kiedy jest zmęczony, zdenerwowany, czuje bezsilność i złość. Jesteśmy tylko ludźmi. Ważne jest to co zrobimy i jak te emocje rozładujemy. Czy pozwolimy aby poniosły nas i wymierzymy klapsa, którzy nigdy nie powie naszemu dziecku, że je kochamy. Czy damy sobie chwilę na wstrzymanie. Pozwolimy aby emocje się rozładowały w inny sposób. Czasami wystarczy powiedzieć dziecku, że muszę mieć 10 minut dla siebie i w tym czasie odetchnąć. Jeśli mamy możliwość zostawienia dziecka pod opieką lub jest na tyle duże, że może zostać samo wyjdźmy i się przewietrzmy, pójdźmy do innego pokoju. Dajmy sobie czas na rozładowanie emocji. Emocji do których mamy prawo. Emocji, które mogą nas popchnąć zarówno w dobrą jak i złą stronę.
Bo jestem tylko słabym człowiekiem… ale to moje czyny świadczą o tym czy się poddaję czy walczę.