Te nieszczęsne swobodne zabawy
Co dnia Marianka jest coraz bardziej komunikatywna i chętna do kontaktu z otoczeniem. A ranek upływa nam na wspólnych zabawach. Część z nich wynika wprost z zaleceń rehabilitantki lub okulistki ale nie wszystkie. Niektóre są po prostu “nasze”… Kiedy siedzi się cały dzień z dzieckiem w domu (nie licząc spaceru) to choćby z nudów próbuje się różnych rzeczy. Śpiewałam Mani kilka piosenek ale najbardziej podobają się jej te z pokazywaniem. Lubi kiedy używam jej rączek i swoich rąk do obrazowania słów. Lubi też nasze pogaduszki i śmiesznostki. Ale też wiem, że co za dużo to nie zdrowo i zawsze znajduję czas aby Marianka sama spróbowała znaleźć sobie sposób na ciekawe spędzenie czasu. Ona też potrzebuje czasu dla siebie – jak każdy.
Pewnie niektórzy każą mi się puknąć w głowę, bo przecież jest tak malutka. Ale często o tym pisałam, że dzieci już od urodzenia pragną uzyskać niezależność we wszystkich sferach życia – nawet jeśli nie robią tego świadomie. Chcą też panować nad czasem i tym jak o spędzają. Poza tym najmłodsze dzieci mają ogromną wyobraźnię i nie rozróżniają jeszcze co jest prawdziwe, a co nie (stąd pasjonujące rozmowy Mani z balonikiem lub misiami z karuzeli). Z czasem zaczynają to rozróżniać dzięki dorosłym, ale też dzięki nim tracą to co najpiękniejsze. A jednocześnie to czego się od nich później wymaga w dorosłości – kreatywność, pomysłowość i wyobraźnię. Sami własnoręcznie zabijamy to w naszych dzieciach ograniczając im swobodne zabawy. Czym one są? To czas kiedy dzieci są kreatorami, reżyserami wydarzeń. Czas kiedy nie są skrępowane nadzorem dorosłych i mogą swobodnie rozwijać skrzydła wyobraźni. Oczywiście nie namawiam do pozostawiania dzieci bez opieki, ale do tego aby dać im szansę na naukę samodzielności. Zabawy swobodne jak najbardziej powinny odbywać się na widoku dorosłych (zwłaszcza kiedy dzieci są małe) ale bez ich bezpośredniego kierownictwa, które mogłoby narzucać rozwiązania. Czy dorosły może uczestniczyć w takiej zabawie? Oczywiście, że tak ale to dzieci “piszą” scenariusz zabawy, a dorosły tylko odgrywa rolę. “Interwencja” może dopiero pojawić się jeśli zabawa stanie się niebezpieczna lub będzie sprawiała komuś przykrość. Wtedy trzeba dzieciom wytłumaczyć w czym tkwi problem i pozwolić zastosować nową wiedzę w praktyce.
Pamiętam nasze zabawy swobodne z dzieciństwa, kiedy liście były pieniędzmi, a patyk raz koniem a raz mieczem. Kiedy nasza wyobraźnia miała pełne pole do popisu. O dziwo kiedy dzieci dostaną możliwość zabawy i ponoszenia odpowiedzialności za siebie starają się zapracować na zaufanie, którego udzielili mu dorośli. Ale tylko wtedy kiedy ma możliwość takiej swobodnej zabawy często, a nie raz na jakiś czas.
Nie od dziś wiadomo, że dzieci najlepiej uczą się podczas zabawy. Jest to wykorzystywane na przeróżnych zajęciach dodatkowych, na które chodzą nasze dzieci. Ale nawet najfajniejsze zajęcia nie zastąpią zabawy swobodnej i tego jakie wartości wnosi do życia. Jeśli nasze dziecko przez większość czasu przebywa w szkole lub na jakiejś zorganizowanej formie to w końcu jest w stanie zagubić swoją pomysłowość – bo przecież ktoś inny wymyśli mu zabawę. A później rodzice narzekają, że dziecko nie potrafi samo pobawić się choćby kilka minut. Co gorsza takie dziecko kiedy dorośnie, a w pracy będą oczekiwać inicjatywy i kreatywność. I może nie dać rady…
Tak więc zamierzam Mariance umożliwiać jak najwięcej czasu na zabawę swobodną. Pokażę, że można bawić się bez ograniczeń szablonami… A jedynymi ograniczeniami jest bezpieczeństwo i nasza wyobraźnia, która może ponieść daleko. Mam nadzieję, że kiedyś Marianka zabierze mnie na którąś ze swoich dalekich wypraw w głąb swojej dziecięcej wyraźni i będę mogła bawić się z Nią w Jej wymyślone zabawy. Ale największą przyjemność sprawi mi widok Mani bawiącej się z innymi dziećmi lub samej… i świadomość, że jeśli ma wyobraźnię na pewno nie będzie się nudzić.