Jeśli ja dałam radę to i ty dasz
Wielu ludzi dziwiło się dlaczego po urodzeniu Marianki zaczęłam wszystko co przeżywałam opisywać na blogu. Niektórzy widzieli w tym tanią sensację. Ale wielu mnie zrozumiało i dostrzegło COŚ więcej.
Tak naprawdę to nie myślałam dużo o tym po prostu zaczęłam pisać. W głowie miałam mętlik, nie wiedziałam co się dzieje z moim życiem. A kiedy w głowie jest bałagan trzeba go posprzątać. A moim sposobem na to zawsze było pisanie. Kiedyś krótkich opowiadań inspirowanych moim życiem i marzeniami, a później wierszy (oczywiście o niespełnionej miłości). Aż w końcu odkryłam formułę bloga. Gdzie mogę pisać do Was bezpośrednio.
Kiedy tak porządkowałam swój bałagan okazało się, że w każdym momencie szukam pozytywów w tym wszystkim co nas spotkało. Nie zdawałam sobie z tego sprawy pisząc. Dopiero kiedy kilka osób z rzędu powiedziało, że podziwia moją pozytywność sama też zaczęłam to dostrzegać. Poczułam, że jeśli z każdej trudnej sytuacji będę szukała dobrych stron to będzie mi łatwiej. Chciałam pokazać innym rodzicom, że nie piszę aby się użalać, ale aby po prostu powiedzieć jak jest. Zapragnęłam pokazać, że zawsze można szukać choćby małych promieni słońca w najgorszą burzę. Próbowałam pokazać, że skoro ja daję radę w dość trudnej sytuacji, to może nie ma takiej w której rodzic sobie nie poradzi. Skoro ja potrafię dostrzec ten promyk słońca to i Ty możesz. Czy mi to wyszło? Nie wiem. To musicie ocenić sami.
Ktoś może powiedzieć, że mędrkuje, ale ja po prostu piszę co czuję, co wiem i jak postępuję. Wierzę, że rodzicielstwo daje siłę, zmienia świat i spojrzenie na niego. Pozwala znieść więcej niż można sobie wyobrazić i kiedykolwiek o tym pomyśleć. Pozwala znaleźć w sobie niezmierzone pokłady miłości i wiary.
Jeśli ja dała sobie radę z przedwczesnym porodem i walką o życie mojej córeczki. Jeśli znalazłam w sobie siłę przez ponad 4 miesiące codziennie chodzić do szpitala, a właściwie wychodzić z niego bez Marianki. Jeśli tylko raz załamałam się i na głos powiedziałam, że się boję, że Mania nie przeżyje. Jeśli moje małżeństwo wzmocniło się przez tą traumę. Jeśli moja wieź z Marianką jest bardzo silna pomimo codziennej rozłąki… to czy Ty nie poradzisz sobie z problemami codziennymi rodzica? Czy nie zechcesz spróbować zawalczyć i dać sobie szansę na pozytywne myślenie?
Wiem, że czasami jest bardzo ciężko. Wtedy zapraszam… przeczytaj jeden z moich tekstów, z czasów kiedy walczyliśmy o Mariankę. I czerp siłę i myśl pozytywnie. Bo zawsze warto walczyć i szukać promyków słońca nawet podczas burzy.
Panna Nikt
7 stycznia 2017 at 23:01Dla nich warto dawać radę, ze wszystkim i zawsze 🙂
Sylwia Wesołowska
8 stycznia 2017 at 21:18Jak najbardziej 🙂