Konsekwentnie kocham Cię…
Marianka chyba zorientowała się, że w domu jest lepiej niż w szpitalu. Wczoraj rano byłyśmy na kontrolnym badaniu wzroku (bardzo nieprzyjemnym dla Niej), a później odwiedziła nas pani rehabilitantka. Miałam wrażenie, że te dwa zdarzenia przypomniały Mani właśnie o szpitalu. Bo od popołudnia praktycznie nie mogłam jej odłożyć do łóżeczka, bo zaraz zaczynała się zanosić płaczem. A jeśli nawet trafiła już na dłużej do niego muszę być w zasięgu wzroku lub dotyku. Dzisiejsza noc też był do tej pory najtrudniejsza. I choć obiecywałam sobie, że moje dzieci będą spały w swoich łóżeczkach, to dziś ewidentnie Marianka potrzebowała mnie i męża w nocy. Nie zastanawiałam się więc długo i ułożyłam ją tak aby mogła się do mnie przytulić.
Czy to było złamanie moich własnych reguł i zaprzeczenie radom? Moim zdaniem nie. Ponieważ właśnie w tej chwili moja córeczka potrzebowała czuć się bezpiecznie, a dziś mogła to osiągnąć jedynie w moich ramionach. Bez tego poczucia, że jest kochana i bezpieczna nie może się uczyć żadnych zasad i reguł.
Konsekwencja jest bardzo ważna o czym pisałam nie raz. Ważne są też priorytety jakie sobie stawiamy i potrzeby dzieci (zwłaszcza te podstawowe), którym wychodzimy na przeciw. Każde nasze postępowanie w stosunku do dziecka pociąga za sobą konkretne konsekwencje. I dla nas i dla Niego. Ja na przykład wiedziałam, że jeśli dzisiejszą noc Mania spędzi z nami w łóżku to będzie się czuła bezpiecznie, ale też może chcieć następnym razem wymusić na nas to samo. Wiem o tym, że tak może być. Ale dokonałam wyboru, który wydal mi się w danej chwili najlepszy, choć być może obarczony pewnym ryzykiem w przyszłości. Najważniejsze aby być świadomym tego co się robi i z czym to się w przyszłości może wiązać.
Moim zdaniem konsekwencja to obok miłości jedne z najważniejszych pojęć w relacjach rodzic – dziecko. To miłość pozwala nam wyznaczać odpowiednie do wieku granice i konsekwentnie ich przestrzegać, to miłość pomaga zrozumieć kiedy jakaś potrzeba podstawowa dziecka jest ważniejsza niż nasze zasady. To w końcu miłość pomaga nam dostrzec, że czasami warto po prostu posłuchać instynktu i wybrać dłuższą drogę do osiągnięcia naszych celów wychowawczych.
Ktoś mógłby teraz powiedzieć, że w końcu skonfrontowałam rzeczywistość, ze swymi teoriami i radami. Może i tak, ale ja zawsze twierdziłam, że bycie rodzicem to niełatwa sztuka, do której nie ma scenariusza. Dlatego warto skorzystać czasem z rad osób patrzących z boku… i ułatwić sobie życie aby autentycznie cieszyć się z tego, że jest się rodzicem swoich dzieci. Bo ja po mimo, że ostatnio robię wszystko jedną ręką i chce mi się płakać kiedy widzę jak Mania sprawdza czy jej nie zostawiam… to słuchając Jej oddechu cieszę się że akurat Marianka jest moją córeczką. A to, że czasami ktoś mi wytknie, że nie korzystam sama ze swoich rad… no cóż, nie ma ideałów na świecie, a na pewno ja nim nie jestem. Jestem tylko człowiekiem i czasami ze zmęczenia lub przez nieuwagę też wybieram czy wybiorę dalszą drogę do celu. Ale jestem tego świadoma i na to gotowa. Bo kocham moją Manię…