Łamiemy schematy
Niektórych to zaskoczy, innych nie ale uwielbiam schematy, procedury, stałości, a z drugiej strony nowości i wyzwania nadają pikanterii i kolorytu w moim życiu. Każdy kto ma dzieci, zwłaszcza małe wie, że one też lubią powtarzalność i schemat dnia. Daje im to poczucie bezpieczeństwa i możliwość zrozumienia świata. Często zachęcam rodziców aby wprowadzali konkretny schemat dnia aby ułatwić swoim dzieciom funkcjonowanie, a sobie dać szansę na zrobienie czegoś więcej niż opieka nad maluchami.
Od jakiś 2 tygodni udało mi się w końcu wprowadzić w miarę stały schemat dnia. Wspólnie z Marianką ułożyłyśmy sobie jakoś wspólny czas. I na pewno mi, a mam wrażenie, że Jej również pasuje taki układ. Czasami zakłócony jest on poprzez wizyty u lekarzy specjalistów, ale tylko odrobinkę, bo udało mi się drzemkę tę główna w ciągu dnia ustawić między 14 – 16 kiedy przeważnie jesteśmy już po wizytach. Zresztą czasami odstępstwa od schematu dnia, zwłaszcza kiedy wnoszą coś ciekawego i zaskakującego dla dzieci. Jednak im mniejsze dzieci tym trudniej jest kolokwialnie mówiąc zaszaleć z innowacjami.
Tak było wczoraj. Pogoda nie była upalna więc zamiast na spacer ok. godz. 18 – 19 wybrałam się z Marianką na zewnątrz już o 15. Pomyślałam, że drzemkę spędzi na powietrzu i będzie ok. Spacerowałyśmy około dwóch godzin, z których Mania w sumie przespała może 30 minut. Ci z Was, którzy mają dzieci już wiedza jak wyglądały następne godziny w domu… marudzenie to mało powiedziane. Tak więc tym razem złamanie schematu nie wyszło nam na dobre.
Moim zdaniem schemat dnia to podstawa funkcjonowania zwłaszcza małych dzieci, ale odrobina szaleństwa też się przydaje. Trzeba tylko pamiętać, że z pewnymi rzeczami, tak jak np. z drzemką nie należy zbyt szybko eksperymentować. Chyba, że chcemy się przekonać gdzie są granice marudzenia naszych dzieci 😉