Matka Polka… nie, dziękuję!
Jak ma być dzisiejsza kobieta? Silna, zdeterminowana, opiekuńcza, wielofunkcyjna, atrakcyjna, obowiązkowa, pracowita… Ma pracować, wychowywać dzieci, robić przetwory na zimę, dbać o siebie, jeść zdrowo, ćwiczyć, być seksowną dla męża/ partnera, gotować, prać, sprzątać, realizować się w pracy, mieć pasję, znać się na wszystkim. Czy to źle? Nie wiem. Wiem jednak, że to w większości my same – kobiety, stawiamy sobie tak wygórowane wymagania. Często napędzając się tym, że skoro inna dała radę to czemu ja mam nie dać.
Chcemy być nowoczesnymi Matkami Polkami, która są w stanie ogarnąć pracę, dom, dzieci, męża i jeszcze się rozwijać. Bo dlaczego nie? Ja też zawsze chciałam być jedną z tych kobiet, które godzą różne role życiowe z najważniejszą – rola matki. Chciałam szybko wrócić do pracy i wykorzystać to czego przez lata się uczyłam i w czym byłam perfekcjonistka – wielofunkcyjność. Nauczyło mnie tego harcerstwo i bardzo się z tego cieszę. Miałam wielkie plany… Wiecie jak to mówią, powiedz Panu Bogu jakie masz plany, a cię wyśmieje. Kiedy urodziła się Mania czas jakby zwolnił. Zrozumiałam, że to jest czas dla nas. W ciągu tych 4 pierwszych miesięcy byłam tylko mamą. Nie było już Sylwii, tylko mama Mani.
Po pewnym czasie wiedziałam już, że nasze życie nie będzie takie jak zaplanowałam, ale to nie ważne. Wiedziałam, że nie mam na razie szans na powrót do pracy zawodowej. Wiedział, że Marianka będzie w domu wymagała mojej opieki i zaangażowania w dużo większym stopniu niż gdyby urodziła się w terminie. I wiedziałam, że aby nie być tylko mamą Mani (ci samo w sobie nie jest takie złe) będę musiała pokonać w sobie wile rzeczy i wiele spraw uporządkować, niektóre odpuścić. Czy mój dom codziennie świeci czystością? Nie. Czy codziennie mamy coś innego i fit na obiad? Nie. Czy szybko i sprawnie wróciłam do wagi sprzed ciąży? Nieeeeee. Czy Marianka je ugotowane przeze mnie własnoręcznie zupki? Niestety nie. Czy wszystko robię tak jakbym chciała super i wspaniale? Nie. Ale na to wszystko dałam sobie przyzwolenie (oraz oczywiście mój mąż, który bardzo mi pomaga).
Wyznaczyłam sobie co jest najważniejsze. Co ma tę chwilę mogę odpuścić, aby czerpać radość z bycia mamą Marianki, a jednocześnie nie zwariować. Nie jestem idealną matką polką w pełni tego słowa znaczeniu. Ale uważam, że znalazłam, a przynajmniej próbuję znaleźć złoty środek i nowy sposób na życie. Życie, które tak niespodziewanie się zmieniło. Marianka jest na pierwszym miejscu. Wizyty u lekarzy, stymulowanie jej do rozwoju, a przede wszystkim miłość i czułość, które jej daje. Nie mniej ważny jest mój mąż, który nie tylko angażuje się w pomoc przy Mani, ale też w dzielenie się obowiązkami w kuchni czy przy sprzątaniu. Ważne jest dla mnie też abym nie zgubiła siebie – Sylwii, która byłam. Kobiety, która uwielbiała kontakty z ludźmi, przekazywanie swojej wiedzy i doświadczenia. Kobiety z pasją, nawet więcej niż jedną. Niedawno ktoś mi powiedział, że życie po narodzinach dziecka zmienia się. Oczywiście ale nie można w tym wszystkim zagubić siebie. Bo dzieci kiedyś dorosną, a jak zagubię siebie to za 20 lat już nie odnajdę tej Sylwii, którą bardzo lubiłam ja i chyba sporo innych osób.
Kiedy okazało się, że na razie nie wracam do pracy zawodowej, zaczęłam zastanawiać się co dalej… Dla kogoś, kto przez ostatnie kilkanaście lat nie spędzał zbyt dużo czasu w domu to dość trudna sprawa. Ale wystarczy tylko się rozejrzeć, a zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie. Takie, które jest tuż przed czubkiem nosa 🙂 Od teraz moim rozwojem zawodowym i czymś w rodzaju pracy będzie blog. Dzięki niemu mogę się realizować i robić to co zawsze chciałam… pisać, dzielić się wiedzą, opiniami, mieć kontakt z wieloma ciekawymi ludźmi.
Tak więc, może nigdy nie będę matką polką. Ale na pewno będę kobieta, która jest spełniona i cieszy się, że jest mamą. A przy okazji realizuje siebie i swoje marzenia… Jeszcze Wam o nich kiedyś opowiem 🙂
Justyna
4 września 2016 at 01:58Właśnie, że jesteś Matką Polką – patriotka, wychowujesz dziecko, wzięłaś ślub kościelny i dziecko też pewnie wychowasz w wierze. A to całe zjawisko idealnej kobiety, która wręcz jest robotem, goni za jakimiś trendami typu “fit lifestyle, fit jedzenie, siłownia, rozwój osobisty, kariera, kariera i jeszcze raz kariera” to jakiś wyścig szczurów – życie, w którym brak miejsca na refleksję. Media nam dyktują, że mamy być perfekcyjnymi paniami domu. Ale czy na prawdę potrzebujemy nimi być? I masz rację z tym, że to kobiety same od siebie wymagają tak wiele. Niepotrzebnie. Życie nie polega na wiecznej pracy.
Sylwia Wesołowska
4 września 2016 at 19:04No właśnie. Pozwólmy sobie nie być idealną, ale szczęśliwą mamą i kobietą 🙂