Pragnienia się spełniają… choć w części
Jeszcze zanim Marianka przyszła na świat rozmawialiśmy z mężem o karmieniu piersią. Wiedziałam, że jest to bardzo ważne dla dziecka, jego zdrowia i rozwoju. Kiedy Mania pojawiła się tak niespodziewanie okazało się, że mój pokarm może być dla niej jak najlepsze lekarstwo. Pierwsze krople siary były jak najcenniejszy skarb, który pielęgniarki wtarły w podniebienie Maniusi. Nie powiem, że było łatwo ściągać pokarm co 3 godziny. Powiem tylko tyle, że laktator nie jest delikatny… Nie obyło się bez ran i zatorów, ale wiedziałam, że jest to jedna z nielicznych rzeczy jakie mogę zrobić dla mojej córeczki. Kiedy przez pierwszy prawie miesiąc przez dziurkę w jelicie była żywiona pozajelitowo zabierałam każdą kroplę pokarmu wierząc, że kiedyś Marianka będzie jadła i jeśłi zabraknie mi wtedy pokarmu będę miała zamrożony. Bałam się, że stracę pokarm z powodu stresu lub czegoś innego. Dbałam aby się tak nie stało. Cieszyłam się jak dziecko kiedy córcia w końcu dostawała moje mleko – najpierw po pół ml. A pierwsze karmienie butelką? Wydała mi się wtedy taka duża i samodzielna. Ale po cichu marzyłam o karmieniu piersią. Podskórnie czułam, że to coś więcej niż tylko przystawianie dziecka. Próbowałyśmy pod czujnym okiem położnych w szpitalu dwa razy… nie były to zbyt udane próby. Marianka nie wiedziała co to pierś, nie umiała jej złapać, była przyzwyczajona do butelki i lekko leniwa przez to. Wiedziałam, że nie mogę się poddawać. Próbowałam co raz. Mania trochę ssała, trochę lizała, a więcej się denerwowała. Ale kilka dni temu w końcu się przełamała. Przystawiłam ją bo mleko w butelce jeszcze nie było nagrzane i chciałam odwrócić Jej uwagę, a Mania… jak się przyssała do piersi… byłam w szoku. Kiedy pierwsze zdziwienie minęło, poczułam się cudownie. Tak właściwie to nie da się tego opisać… ta bliskość, to połączenie i przeswiadczenie, że daję memu dziecku coś czego nikt inny nie może dać…. To po prostu trzeba poczuć… i zobaczyć te oczy wpatrzone we mnie, pełne miłości i zaufania…
Niestety nie jestem w stanie karmić Marianki cały czas. Z powodu refluksu jest karmiona naprzemiennie moim mlekiem i Nutramigenem, do mojego pokarmu muszę trzy razy dziennie dosypywać dodatki i żelazo. Ale staram się abyśmy mogły przeżywać te wspólne niesamowite chwile bliskości kiedy tylko jest taka możliwość… Polecam, choć nie ukrywam, że ból fizyczny też jest. Ale po 5 miesiącach używania laktatora to naprawdę pikuś 🙂