Tworzenie więzi
Kidy zostaje się rodzicem wcześniaka staje się przed wieloma wyzwaniami… niepewność przy każdym wejściu na oddział, mierzenie się z powikłaniami o których nawet się nie słyszało, wychodzenie do domu kiedy dziecko płacze w inkubatorze (bo kończy się pora odwiedzin) i wiele innych. Dla mnie trudnym było również to, że zobaczyłam moją Manię po raz pierwszy dopiero ponad 10 godzin po porodzie, bo została zabrana bardzo szybko. Nasz pierwszy kontakt to delikatne dotknięcie nogi i główki. Brak możliwości bycia z dzieckiem przez cały czas jest frustrujący. Ale wśród tych chwil pojawiają się malutkie promyczki, które rozświetlają te ciemne chmury. To momenty, w których tworzymy z moją córeczką więzi. Te pierwsze dotknięcia, moment kiedy Mania próbowała wcisnąć w moją dłoń jednocześnie swoją stopę, kolano, rączkę i jej się to udaje – choć ja sama nie wiem jak. Chwila pierwszego kangurowania i kontaktu skóra do skóry, przewijanie, podnoszenie, układanie… Po mimo, że jest to bardzo trudne przez ostatnie sześć tygodni zręby tych więzi zacieśniają się. Skąd to wiem? Od soboty dostaję moją córeczkę do trzymania zawiniętą w kocyk i kiedy patrzę w te ogromne oczy, które na moich rękach przymykają się i składają do snu… po prostu wiem, że to co nas łączy jest prawdziwe. Prawdziwe choć tworzone w tak trudnych warunkach. Wystarczą po prostu ogromne chęci i determinacja.
I tak sobie myślę, że jeżeli mi, po mimo ogromnych ograniczeń, udaje się dzięki determinacji nawiązać więź z moją córeczką to jest to możliwe też w innych okolicznościach. Wielu rodziców podczas spotkań skarży się, że nawiązanie więzi z dziećmi w różnym wieku jest trudne. Oczywiście jest to prawda, ale mim zdaniem jeżeli naprawdę nam na tym zależy, to nie ma znaczenia w jakim wieku jest nasze dziecko, jakie problemy mamy to jeśłi tylko bardzo tego chcemy to znajdziemy sposób aby się do niego zbliżyć. Czasami jeśli sami nie damy rady, warto poszukać pomocy. Ale najważniejsze aby się nie poddawać, bo wierzę, że miłość rodzicielska nadludzkiej siły. I właśnie dlatego codziennie staję przed drzwiami oddziału, robię kilka głębokich wdechów, wchodzę, zaglądamy do córeczki i zastanawiam się co dziś możemy zrobić razem. I czy to będzie czytanie książki lub śpiewanie przez drzwiczki od inkubatora, trzymanie na rękach, przewijanie, czy po prostu trzymanie za nóżkę to wierzę, że się uda i zaowocuje na przyszłość. Tę, która zacznie się kiedy tylko wrócimy do domu…