Co baba siała? Kto prowadził audycje w ptasim radiu? Czyli wspomnienia z dzieciństwa
„Pucu, puc, chlastu, chlastu, nie mam rączek jedenastu.
Tylko dwie mam rączki małe, lecz do pracy doskonałe (…)”
„Stoi na stacji lokomotywa, ciężka, ogromna,
aż pot z niej spływa, tłusta oliwa (…)”
„Na straganie w dzień targowy, takie słyszy się rozmowy:
– Może pan się o mnie oprze, pan tak więdnie, panie koprze (…)”
To tylko niektóre z wierszyków z dzieciństwa jakie kłębią się w mojej głowie. I z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że z małymi błędami jestem je w stanie odtworzyć w znacznej całości wyrwana nawet w nocy ze snu. Te wierszyki kojarzą mi się z moją mamą, która czytała mi je po tysiąckroć, która musiała znosić moje prośby o jeszcze jeden raz. Doszło do tego, że znałam je nie tylko na pamięć, ale wiedziałam kiedy należy przełożyć kartkę w książeczce aby móc czytać dalej. Kiedyś jadać do babci autobusem PKS zażarcie „czytałam” właśnie w taki sposób jedną z książeczek i pewien pan dziwił się jak można 3 czy 4 – letnie dziecko nauczyć czytać. Nie zorientował się na czym polegał mój talent.
Dlaczego o tym piszę? Bo chciałbym zachęcić wszystkich rodziców nie tylko w ogóle do czytania dzieciom. Ale właśnie aby tym najmłodszym wybierać polskich klasyków takich jak Brzechwa, Kownacka, Konopnicka, Kern, Bełza, Tuwim czy wieli innych. Te rymowane wierszyki bardzo łatwo zapadają dzieciom w pamięć, która się dzięki temu rozwija. Ale też bardzo często traktują o dobrym zachowaniu, przyrodzie, przywarach ludzkich czyli treściach, które dzieci łatwiej zrozumieją dzięki humorystycznym wierszykom.
Niektórzy z Was mogą stwierdzić, że takie wierszyki dzieci poznają w przedszkolu i szkole. Tam będą omawiane i analizowane. I oczywiście macie rację. Ale z doświadczenia wiem, jaką radość sprawia dzieciom kiedy nauczyciel czyta wiersz, a one go znają. Chętnie wtedy opowiadają, kto je nauczył tego wierszyka, kiedy, jak to się stało. Emocje, które towarzyszą wspólnemu recytowaniu utworów dziecięcych są dla najmłodszych ogromne. Uczą się w ten sposób śmiałości i pokonywania tremy.
Bardzo ważnym aspektem jest również świadomość u dziecka, że ten wiersz znam nie tylko ja ale i mama czy tata. To wzmacnia więź i tworzy nowe połączenia emocji z pozytywnymi wspomnieniami.
To samo tyczy się wszelkiego typu rymowanek dziecięcych, które najczęściej maluchy uczą się od starszego rodzeństwa, kuzynów czy innych dzieci na podwórku. Ale czemu nie mielibyśmy ich nauczyć tych rymowanek z naszego dzieciństwa. Niech to nasze dzieci będą na podwórku „lanserami” nowych rymowanek. Niech też czymś zabłysnął i poczują się tymi, które tworzą nową modę 😉
Moja Marianka jest jeszcze zbyt mała aby powtarzać wierszyki czy rymowanki. Jej słownik ogranicza się do słowa „nie” oraz kilku zbitek sylabowych. Ale zauważyłam, że kiedy czytam jej rymowanki bardzo się skupia. Jest to z pewnością związane z przyjemnym dla ucha rytmem ale też
z pozytywnymi emocjami jakie we mnie budzą te znane i lubiane przeze mnie wierszyki. One w pewien sposób łączą moją mamę, mnie i Mariankę. A kto wie, może i jej dzieci.
Zachęcam do przypomnienia sobie swoich ulubionych wierszyków z dzieciństwa i wracanie do nich wspólnie z dziećmi. Niech te pozytywne emocje będą teraz pracowały na nasze więzi.
„Nad rzeczką, opodal krzaczka, mieszkała kaczka dziwaczka.
Lecz zamiast trzymać się rzeczki, robiła piesze wycieczki (…)”
„Kuku-ryku, kuku-ryku, nie pozwolę rozbójniku,
Ryku choć do jutra skrzecz, ale kuku moja rzecz (..)”
PS: Fragmenty wierszyków zapisane są tak jak je zapamiętałam z dzieciństwa, co może różnić się nieznacznie od oryginału 😉