Dla kogo zwierzak?
Ja chcę pieska… kup mi kotka… ale fajnego chomika ma Basia… te rybki są fantastyczne… marzę o myszoskoczku… naprawdę będę się nim opiekował… zrobię wszystko… Wcześniej czy później większość rodziców stanie naprzeciw takich zapewnień. W niektórych domach zwierzęta są jeszcze przed pojawieniem się dzieci i tu problemu nie ma. Jednak w wielu rodzinach dopiero kilkuletnie dziecko po raz pierwszy porusza temat zwierzaka. Wielu rodziców rozważa jakie i kiedy zwierzątko kupić dziecku. Nie zdają sobie jednak sprawy, że nigdy nie kupuje się zwierzęcia dla dziecka…
… tylko dla rodziny. Niezależnie ile dziecko ma lat i jak bardzo jest odpowiedzialne, to my rodzice podejmujemy zobowiązanie wprowadzając do domu zwierzę. Dziecko może być zmęczone, chore i wtedy nie zajmie się zwierzakiem… o on i tak musi być nakarmiony i zaopiekowany (wyprowadzenie na spacer, wymiana pisaku w kuwecie, wody w akwarium czy trocin). To na nas spada ten obowiązek. A wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego i ma potem pretensje do dziecka, że obiecywało a nie dba. Im mniejsze dziecko tym mniej zdaje sobie sprawę, że zwierzak to obowiązki na stałe, a nie na kilka dni. A nawet starsze dzieci mają z tym pewne problemy.
Kiedy miała 15 lat, a moja siostra 10 w pracy u mojego taty urodziły się kocięta. Siostra strasznie prosiła rodziców o to aby jedno z nich zabrać do domu. Jak byłam przeciwna. Mówiłam rodzicom, że z tego będą same problemy. Oznajmiłam, że owszem jak już kot będzie w domu to go pewnie polubię, ale nie będę wyręczała siostry w opiece, a rodzice niech później nie narzekają. Nie cieszyłam się wcale, że miałam rację. Siostra dostała kotka, a większość obowiązków spadło na mamę. Kotka przebywała tylko w domu, nie wychodziła na zewnątrz. Każdy dłuższy wyjazd z domu musiał uwzględniać kogoś kto przyjdzie nakarmić kota. Dzikuska atakowała gości, a jak nas dłużej nie było to ze złości wyrzucała ubrania z szafek. Oczywiście były też o dobre momenty kiedy przychodziła się położyć koło kogoś na kanapie czy w chwilach słabości dała się pogłaskać. Ale jednak sporo było z nią problemów. Większość wynikała z baraku jej „wychowania” ale ja zawsze powtarzałam, żeby nie narzekali bo sami tego chcieli. Kiedy po 14 latach, pod nieobecność rodziców, musiałam Wiktorię uśpić bo bardzo chorowała – tez to przeżyłam, pomimo że byłam już dorosła i nie mieszkałam z rodzicami.
Czy to znaczy, ze nie należy ulegać i wprowadzać zwierząt do domu. Oczywiście, że nie. Zwierzątko to trening odpowiedzialności, ale kontrolowany i wspomagany przez rodziców. Należy jednak wszystko przemyśleć i porozmawiać zarówno z dzieckiem jak i całą rodziną. Pamiętajmy, że każde zwierze żyje przez dłuższy lub krótszy czas, nie wszystkie da się zabrać ze sobą na wakacje i nie wszędzie. Musimy mieć kogoś zaufanego kto zaopiekuje się zwierzęciem podczas naszej nieobecności. Warto by było sprawdzić czy nasze dzieci nie są alergikami na sierść – jeżeli myślimy o zwierzęciu, które ją ma. Zorientujmy się też jakiej opieki wymaga dane zwierze i czy jesteśmy mu ją w stanie zapewnić. Na przykład jeśli jesteśmy „sowami” i lubimy dłużej pospać, a każde 5 minut rano to dla nas skarb, to może pies, którego trzeba codziennie rano wyprowadzić nie będzie dobrym pomysłem. Znajdźmy takie zwierze, które uzupełni naszą rodzinę a nie będzie sprawiało nam kłopot. Bo oddanie zwierzęcia po kilku tygodniach czy miesiącach… jest nie tylko niefajne ale też nie wychowawcze. Sprawiasz problemy, jest trudno – oddam Cię. Taki przekaz budujemy.
Oczywiście jest też wiele pozytywów płynących z kontaktu ze zwierzętami. Ogromna dawka czułości i wrażliwości jaką dostają dzieci. Nauka szacunku do każdego żyjącego stworzenia. Zwierzę potrafi też zintegrować rodzinę. A takie, które żyje długo… zapełnić pustkę kiedy dzieci dorastają.
Zanim zatem zgodzimy się na zwierzę w domu. Pamiętajmy, że nie kupujemy go dla dziecka tylko dla całej rodziny.