Uśmiech warty życia
Wszyscy chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej. Czasami jesteśmy w stanie wydać ostatni grosz aby miały lepiej niż my, przeżyły więcej… Gdyby nie to, że z mamą bohaterki tego tekstu od dłuższego czasu utrzymujemy kontakt, rozmawiałyśmy o wielu trudnych sprawach… być może trudno byłoby mi uwierzyć w tę historię… Ale zacznijmy od początku.
Nastolatka, pełna energii, pasji do jazdy konnej i życia zakłada aparat ortodontyczny. Niby nic, tysiące osób w różnym wieku codziennie to robi. Jedni są bardziej zadowoleni, inni mniej… ale jakoś idzie wytrzymać te kilka lat. Niby nic się nie dzieje, ale co kilka dni temperatura podskakuje Jej do 37 stopni – dwa, trzy dni, potem spokój i znowu. Ktoś powie cóż to jest 37 stopni… niby nic, zwłaszcza jeśli badania z krwi i moczu są ok. Tylko pewnego dnia ta nastolatka trafia na sygnale do szpitala a jej serce bije 30/10… lekarze są bezsilni. Dziewczyna też nie wie co się z Nią dzieje, a w rogu sali stoi „pan w ciemnym płaszczu, jakby podświetlony lampą od dołu”. Posiewy z punkcji lendzwiowej są czyste tak samo jak z krwi… zdrowy człowiek umiera na sepsę…
Nikt nie wie co się dzieje, dopiero pani epidemiolog dostrzega związek aparatu ze stanem zdrowia dziewczyny i sama o drugiej w nocy zdejmuje go pacjentce. A potem tłumaczy rodzicom, co się stało. I choć wiedzą już, że każda rana w buzi jest śmiertelnie niebezpieczna to nie zmienia to faktu, że sespa czyni spustoszenie w organizmie ich córki. Tygodnie niepokoju, walki o każdy oddech i godzinę życia. Leki, urządzenia, tabuny lekarzy i studentów, którzy nie mogą uwierzyć, że coś takiego się zdarzyło. A jednak… Jest i cud, dziewczyna pomału odzyskuje siły i zwycięża sepsę. Jest jednak na tyle duża, że wie iż Jej życie nigdy nie będzie już takie samo. Walczy z zapaleniem wsierdzia, dostaje silne antybiotyki, które niszczą żyły. Jest świadoma, że uszkodzenia serca – ubytek między komorowy oraz uszkodzenia zastawki aortalnej nie miną… wie, że już nigdy nie wsiądzie na konia, nie pojedzie na zawodach (a miała w tym roku brać udział w Cavaliadzie), nie potańczy, nie pojedzie na koncert Eda Sherena do Warszawy… Co więcej nie pójdzie do szkoły (bo ryzyko infekcji jest za duże) – będzie uczyła się w domu z odroczonym wyrokiem – przeszczep czy operacja. Zero koleżanek, zakupów, wyjść na burgera czy innych takich nastoletnich rozrywek… Zabrano Jej wszystko… Na szczęście została Jej rodzina, która codziennie o Nią walczy… szuka rozwiązań, operacji laparoskopowej na sercu jakiegokolwiek sposób aby było lepiej aby żyła.
Niby jest to jeden przypadek na milion, ale nie wiadomo kiedy zdarzy się powtórnie i komu. Co się dokładnie wydarzyło? Wystarczyła mała ranka w buzi przez która bakterie bytujące w jamie ustnej dostały się do krwioobiegu. Układ odpornościowy je ignoruje, bo to niby flora bakteryjna człowieka, ale ona pomału zabija. Bo wkrótce dociera do serca i czyni tam spustoszenie…
Ten, krótki tekst powstał na prośbę mamy bohaterki… Prosiła aby przestrzec rodziców, aby uważać na rany w jamie ustnej, a jeżeli coś Was zaniepokoi u waszych dzieci nie dawać za wygraną. Nawet jeśli wyniki z krwi i moczu są dobre. W tym przypadku podwyższona temperatura 37 – była ostrzeżeniem, wystarczyłoby zrobić echo serca, wizyta u kardiologa a wynik tej walki mógłby być innym. Nie bójmy się szukać, bo odpowiedź na nasze niepokoje może uratować życie naszemu dziecku.
PS: zdjęcia są prawdziwe, przekazane przez mamę bohaterki tekstu