Kiedy zmieniasz punkt widzenia
Kiedyś było zupełnie inaczej. Podróże były inne. Nie chodzi mi o czasy w których żyliśmy, a o nas. O to na jakim etapie byliśmy, czego oczekiwaliśmy i tak naprawdę co mogliśmy. Teraz wszystko się zmieniło. Mamy dwoje dzieci i inny punkt widzenia.
Nie gorszy. Oj nie. Inny. Kiedyś mogliśmy spontanicznie, w trzy chwile spakować się i ruszyć w drogę. Może nawet w przypływie większej odwagi, czy zbiegu okoliczności stopem. Imprezy do świtu, spanie pod gwiazdami. Teraz nie ograniczamy się do baz hotelowych i statyczności, ale mamy inne podejście niż kiedyś. Coby nie powiedzieć bezpieczniejsze. A dzieci? Od maleńkości chcieliśmy zarazić ich pasją do zwiedzania, podróżowania, poznawania miejsc i ludzi. Oczywiście wszystko z głową.
Musieliśmy nauczyć się siebie nawzajem. Swoich humorów, oczekiwań i charakterów. Gdyby maluchy nie chciały współpracować, musielibyśmy radzić sobie w inny sposób. Żadne przymusy! Na szczęście nie było problemów z jazdą pociągiem, samochodem czy innym środkiem transportu. To zostało im do dziś. Dzięki Bogu…
Wiadomo, potrzebujemy czasem urozmaiceń w czasie jazdy. Niekiedy posiłkujemy się bajkami z telefonu czy tableta. Sposób znany chyba każdemu rodzicowi. U nas nie jest stałym gościem. W schowku leży cala sterta płyt z piosenkami dla dzieci. Ileż to się w głowie człowieka tekstów mieści. No i samochodowe gadżety. Nie mam na myśli jakiś wyszukanych, drogich zabawek. Dla maluchów grające maskotki, wszelkie wydające dźwięki stworzonka. Dla starszaka – genialna sprawa, kierownica. No i pozostaje kreatywność rodzica. Wyliczanki, gry, zabawy, zgadywanki i tak dalej. Fajna sprawa!
Nasze pociechy spędziły już noce pod namiotem, zaliczyły dlugodystansowe trasy koleją, zadomowiły się w aucie. Samo pakowanie wygląda inaczej – mamy osiem razy więcej rzeczy. Choć i tak z biegiem czasu idzie nam coraz lepiej. Pojęcie brudu się zmienia, nie muszę mieć sterty ubranek na zapas, a zabawki bardzo często robimy sami. Ot taka szybka nauka zwana „coś z niczego”.
Ostatnio miałam przyjemność rozmawiać z Anna Alboth. Dziennikarką, podróżniczką i autorką książki „Rodzina bez granic w Ameryce Środkowej”. To było dopiero inspirujące! Anna utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie ma rzeczy niemożliwych, że poznawanie świata z dzieckiem to wielka radość, przygoda i nauka. Nie brakuje mi „starych” czasów, kiedy moje podróżowanie było bardziej spontaniczne i beztroskie. Teraz jest mi bardzo dobrze, może zaryzykuje stwierdzenie, że nawet lepiej. Dlaczego? Bo mogę pokazać i przeżywać cudowne chwile z najbliższymi dla mnie osobami. Nauczyłam zachwycać się wszystkim, nawet małym kamyczkiem czy robaczkiem. Bez dwóch zdań polecam spakować plecak i ruszyć w drogę, poszukiwać przygód z dzieckiem!
Karolina Jaskólska
mama rocznej Mai i 2,5 rocznego Szymona
dziennikarka, autorka bloga “Małe i duże dziecięce podróże”
Karola
31 lipca 2016 at 20:11To była wielka przyjemność napisać dla Ciebie gościnny tekst. Dziękuję za to wyróżnienie!!
Sylwia Wesołowska
1 sierpnia 2016 at 12:19Z dużą przyjemnością czytam twoje teksty, a chętnie współpracuję z ciekawymi ludźmi 🙂