Jestem złą matką…
Mama, ma, mama, mam, ma, ma, mama… Do tego łzy jak groch, siąpiący nos, drżące ręce, buzia w podkówkę… Ostatnich kilka tygodni tak wyglądają nie tylko rehabilitacje, ale też chwile w domu kiedy muszę wyjść z pomieszczenia. Niby wiem, że to jest etap rozwoju mojej słodkiej Marianki, ale gdzieś tam z tyłu głowy pojawia się myśl „popełniłam gdzieś błąd, jestem złą mamą…” I jak z taką myślą cieszyć się się z bycia rodzicem? Jak samej nie usiąść i nie zacząć płakać?
Myślę, że nie jestem jedyną mamą na świecie, której takie myśli pojawiają się w głowie. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że każdej z nas choć raz w życiu coś takiego przeszło przez głowę. I nic w tym dziwnego, przecież kochamy nasze dzieci najbardziej na świecie, chcemy aby były szczęśliwe. Kiedy więc pojawia się jakiś problem, którego racjonalnie niby nie możemy rozwiązać, szukamy winy w sobie. Nie powiem, że nigdy nie popełniam błędów. Jestem tylko człowiekiem. Ale i ja i Wy nie jesteśmy winni wszystkim problemom, które mają nasze dzieci. A jeśli nawet czasem zrobimy coś źle, to zawsze można naprawić błąd. Trzeba tylko mieć do siebie dystans i dużą samoświadomość.
Ale jak tu mieć do siebie dystans kiedy dziecko płacze i ty masz ochotę na to samo? Nie jest to łatwe. Trzeba się na chwilę zatrzymać. Odetchnąć głęboko kilka razy, może wyjść na świeże powietrze… Ale najważniejsze to spojrzeć na siebie w lustrze i powiedzieć „Kocham swoje dziecko najbardziej na świecie. Chce dla niego jak najlepiej i nawet jak coś nie poszło po mojej myśli damy radę. Bo jak nie my to kto!”. A następnie… wziąć się w garść i poszukać rozwiązania problemu. Bo nie ma sytuacji bez wyjścia. Jeśli nie potrafimy poradzić sobie sami to poszukajmy wsparcia. A czasami powiedzmy sobie, trzeba to przeczekać i dać szansę naszemu dziecku dojrzeć.
Czy mam ochotę czasami płakać razem z Manią? Mam. Czy chcę na rehabilitacji wziąć ją na ręce i utulić? Oczywiście, że tak. A czy to robię? Nie. Bo choć serce mnie boli, a myśl o byciu złą mamą jest z tyłu głowy, staram się myśleć o tym co dla Marianki jest najlepsze. I iść za tą myślą, a Manię kochać jak najbardziej potrafię.
Mona
4 kwietnia 2017 at 19:06Moja sytuacja jest identyczna. Córeczka Ala rehabilituje się codziennie od 4,5 roku, a pod opieką mam też kochana druga Córeczkę bliźniaczkę. Póki mogę, rehabilituję, wszystko na 1 kartę. 1 raz płakałam ze smutku przez te 4,5 roku. Wiele razy z radości. Bo lepiej płakać tu i teraz, niż przez całe życie. Odwagi. Inni nie mają tyle szczęścia.. każdy ma inne problemy.
Sylwia Wesołowska
6 kwietnia 2017 at 20:53Dziękuję 🙂 i życzę dużo siły 🙂