Mrówki, ślimaki i inne żuczki
„Zostaw tego robaka! Coś ty znowu znalazł! Nie znoś mi tego paskudztwa!”. Zdarza mi się słyszeć takie wypowiedzi od mam lub innych osób zajmujących się maluchami. Kilkulatek z zapałem obserwuje mrówki czy próbuje pogłaskać żuka, a dorosły nie jest tym zachwycony…
Wiosna w pełni, coraz więcej czasu spędzamy z dziećmi na świeżym powietrzu. Aura sprzyja spacerom, zabawom na placu zabaw czy dalszym wyprawom. To doskonały czas aby nasze dzieci nie tylko były na świeżym powietrzu ale też doświadczyły przyrody na „własnej skórze”.
Kiedyś pisałam już o zbawiennym wpływie natury na dzieci wychowane w wirze cywilizacyjnym. Nie zawsze jednak możemy spędzić dwa tygodnie w lesie czy choćby weekend co kilka tygodni. Nasze dzieci często same odkrywają, że przyroda otacza nas z każdej strony nawet w dużym mieści. Mrówki, robaczki, żuczki… ale też ptaki, rośliny otaczają nas niezmiennie od lat. Jednak wielu z nas nie zwraca na nie uwagi. Bo niby po co? Łatwiej albo w ogóle nie zwracać na to wszystko uwagi lub skupić ją na bardzie „edukacyjnych” sprawach. A właśnie wiosna i lato sprzyjają praktycznej edukacji przyrodniczej oraz uwrażliwianiu naszych dzieci, nauki empatii i zainteresowanie środowiskiem, w którym żyjemy. Jak to zrobić?
Po pierwsze nie przeszkadzać 🙂 Kiedy maluchy obserwują, pokazują nam lub dotykają tego wszystkiego co jest wokół nas warto czuwać nad bezpieczeństwem ale nie ingerować kiedy nic się nie dzieje. Przecież to, że dziecko weźmie dżdżownicę do ręki nie oznacza od razu konieczności dezynfekowania wszystkiego wokół. Ale już branie rzeczonej dżdżownicy do buzi nie jest dobrym pomysłem. Czemu nie pozwolić maluchowi pogłaskać trawy czy też położenia się na niej? Warto oczywiście zwrócić uwagę czy nie jest ona upstrzona kupami 😉 Wszechstronny i harmonijny rozwój naszego dziecka nie może obyć się bez tego typu doświadczeń. Nie wystarczy zawieść malucha raz na jakiś czad do zoo (choć oczywiście jest to fajne), przyrody trzeba doświadczyć.
Kiedy dziecko „powinno” się zainteresować tego typu doświadczeniami? Oczywiście im wcześniej tym lepiej, ale nic na siłę. Odbędzie się to naturalnie jeśli od wczesnego dzieciństwa my również będziemy zwracali uwagę na to. Na spacerach warto zwracać uwagę dziecka „wózkowego” na drzewa, krzewy czy ptaki. Jeśli jest taka możliwość niech dotknie liści, gałązek… nie pędźmy, postójmy chwilę obserwując gołębie czy inne ptaki. Kiedy rano wychodzimy słychać śpiew ptaków zatrzymajmy się i posłuchajmy. Sami pokażmy, że pod naszymi nogami jest życie… obserwujmy pracowitą mrówkę, która niesie ziarenko większe od niej… pająka tkającego sieć, czy motyla który siada na kwiatek.
To wszystko wymaga od nas tylko chwili zatrzymania się i uwagi. A jeżeli pokażemy dziecku ten piękny świat, to życie dziejące się między blokami, w parku czy na skwerze damy mu ogromny dar wrażliwości i uważności. Tego nie da się wypracować w zamkniętym domu, na najlepszym materiale edukacyjnym, choćby nie wiem jak był atrakcyjny i profesjonalny. Nie zmarnujmy tego letniego czasu. Zabawy domowe, prace plastyczne i inne aktywności możemy zostawić sobie na wieczory, gorszą pogodę czy przeziębienie. Zmieńmy nasze spacery czy zabawę na placu zabaw w wielką przygodę przyrodniczą. Nie zmuszajmy tylko pokażmy, że nie jesteś sami. Dzieciństwo przeminie… teraz jest najlepszy czas na mrówki, ślimaki i żuki… teraz bez martwienia się o czyjąkolwiek opinie jest czas na głaskanie kwiatków, przytulanie się do trawy czy całowanie drzewa… Bo kiedy nasze dzieci podrosną będzie im trudniej swobodnie być częścią przyrody jeśli nie poczują z nią więzi teraz.
Bajka, laptop, komórka czy tablet nie uciekną i nigdy nie zastąpią żywego kontaktu z naturą… za to ona… jest w stanie dać nam dużo więcej niż nam się wydaje.